wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 5

Z perspektywy Patrici

Do salony wszedł chłopak w naszym wieku. Miał czarne włosy, które aż chce się poczochrać i dobrze znane mi brązowe oczy, prawie czarne. Do tego biała koszulka i skórzana kurtka. Na mój widok od razu się uśmiechnął.
- Matt? - spytała, nie dowierzając, że go widzę.
- Czyli jednak trafiłem do dobrego domu - podszedł do mnie i uściskał. - Siema Patti.
- Ale co tu robisz? - spytałam.
- Mój ojciec będzie dozorcą w tym domu, a ja przyjechałem tu na naukę. Mam mieszkać w domu Ra, ale mam tu spędzić kilka dni, aż zwolni się tam miejsce. Jeden z uczniów rezygnuje za tydzień - powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Czyli, że nasz nowy dozorca to twój ojciec? - spytał Alfie.
- Tak. Miałem przyjechać z nim, ale coś go zatrzymało po drodze i przyjechałem sam. On dojedzie za kilka dni.
- Super, czyli mamy kilka dni wolnego - odezwał się Jerome z uśmiechem.
- A skąd znasz Patricie? - spytał Eddie.
- Kiedyś byliśmy ra...
- Dobra, Trudy chyba czas na kolacje. Matt pewnie jest głody po podróży - powiedziałam szybko, przerywając Mattowi.
- Gwiazdko nie wiedziałam, że przyjedziesz i nie masz gdzie spać - odezwała się zmartwiona.
- Nie szkodzi proszę pani. Prześpię się na kanapie - spojrzał na mnie. - No chyba, że Patricia mnie do siebie przyjmie.
- Śpisz na kanapie - wtrącił Eddie.
- No, ale jak tak... - odezwała się Trudy.
- Nie, to naprawdę żaden problem.
- No dobrze, gwiazdko. Chodźcie na kolacje.
- Mogę się do ciebie przykleić na jakiś czas? Jeszcze nikogo tu nie znam - zwrócił się do mnie.
- Jasne.

Matt usiadł koło mnie i przez całą kolację rozmawialiśmy. Znałam go z mojej poprzedniej szkoły. Spędzaliśmy ze sobą wtedy dużo czasu i byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi, ale pod koniec ostatniego roku został wywalony. Nie znałam za bardzo jego ojca. W sumie to nawet go nigdy nie widziałam na oczy, ale słyszałam trochę o nim. Raczej nie będzie gorszy od Victora.
- Matt nie mogłeś wybrać innego szkoły? Na przykład na innej planecie?- spytała Joy.
- A ty nadal mnie nie lubisz Joy? - powiedział z uśmiechem. - Nie martw się, nie zamierzam w nic wciągać twojej przyjaciółeczki.
- Jasne, bo ci uwierzę.
- Joy - wtrąciłam, spoglądając na nią wymownie.
- Dobrze, ale potem do mnie nie przychodź - wstała i poszła na górę.

Po kolacji wszyscy się rozeszli do pokoi. Ja zastałam z Mattem i pomogłam mu rozłożyć się na kanapie. Chwile jeszcze pogadaliśmy i poszłam do siebie. Chłopak poprawił mi humor. Dobrze się przy nim czułam. Zwracał uwagę tylko na mnie i sprawiła, że czułam się ważna w jego towarzystwie. To było naprawdę... miłe uczucie.

Była równo północ. Mieliśmy spotkanie Sibuny na strychu i właśnie szłam tam z KT. Musieliśmy omówić ostatnie wydarzenia oraz postanowić co robimy dalej. Brak dozorcy dawał nam znakomitą okazję do działania. Kiedy weszłyśmy na górę prawie cała Sibuna już była. Po kilku minutach doszedł Alfie i Eddie.
- Spóźniliście się - powiedział Fabian od razu.
- Wybaczcie, ale przez tego kolesia śpiącego na kanapie nie mieliśmy jak przejść - spojrzał na mnie. - Chyba nie może spać po nocach.
- Co mnie to? - spytałam, zdziwiona jego zachowaniem.
- Nic, może weź go do siebie. Na pewno lepiej będzie mu się spało - odpowiedział i poszedł na drugi kraniec pomieszczenia.
- Co? - spytałam cicho. Gdybym go nie znała uznałabym, że jest zazdrosny.
- Możemy skupić się na sprawach Sibuny? - zaczął Fabian, spoglądając na nas. Przytaknęłam tylko głową.
- Dawaj - powiedział Eddie i oparł się o ścianę z założonymi rękami.
- A więc stwierdźmy co jak na razie wiemy.
- Victor miał mnie usunąć, ale wyjechał, bo jest chory - odezwała się KT, siedząca koło mnie na skrzyni.
- Skoro wyjechał to cie nie porwie - stwierdził Alfie. - Możemy już iść?
- Nie - powiedziałam. - Victor rozmawiał z kimś przez telefon, więc ktoś jeszcze o wszystkim wie. Po za tym nie mówił nic o tym, że porwie ja osobiście. Może z kimś działać...
- Ale z kim? Denby już nie ma - wtrąciła KT.
- To Victor - odpowiedziałam. - Za pewne ma mnóstwo podejrzanych znajomych. Zresztą nie wiemy kto jeszcze wie o tym wszystkim co się tu działo. Frobisher był całkiem sławny, więc nawet jeżeli nie ma już Victora, to ktoś może wiedzieć, że KT jest jego prawnuczką i nadal jest w niebezpieczeństwie.
- Patricia ma rację - powiedział Fabian. - Musimy przede wszystkim jej pilnować.
- Nie rozumiem - oznajmił Alfie, spoglądając na wszystkim po kolei. - Po co ktoś miałby porywać KT? Przecież niczego nie szukamy. Wszystko skończone.
- Nic nie jest skończone! - odezwał się jakiś kobiecy głos. Wszyscy zaczęli się rozglądać dookoła. - Są ludzie, którzy ciągle szukają tego co powinno zostać zapomniane. Nie macie do czynienia z żywymi ludźmi.
Na środku strychu pojawiła się Sarach. Wyglądała na przerażoną. Omiotła nas wszystkich wystraszonym wzrokiem, a potem zatrzymała go na KT. Wszyscy stłoczyli się wokół niej. Musieliśmy się dowiedzieć o co chodzi.
- Kto, czego szuka? - spyta Eddie.
- Szuka Zguby Anubisa. Nie, on już nie szuka. On ją znalazł i teraz tylko czeka, aż będzie mógł ją zabrać. Coś mu nie pozwala, ale to tylko kwesta czasu zanim osiągnie swój cel. Wcześniej mu się udawało... - wyszeptała cicho.
- Czekaj, co to jest Zguba Anubisa? - wtrącił Fabian. Musieliśmy dowiedzieć się jak najwięcej za nim zniknie i zostawi nas z milionem nie wyjaśnionych pytań.
- Nie co, tylko kto. - Sara wskazała na KT. - Ty jesteś Zguba Anubisa. Każda komórka mojego ciała czuję to.
- Ale ty nie masz ciała - wtrącił Alfie, a Fabian spiorunował go wzrokiem.
- On działa na psychikę człowieka. Będzie czekał, aż sama zrobisz sobie krzywdę i przyjdziesz do niego. Jest doskonałym manipulatorem. Zrobi wszystko, żebyś czuła się samotna i przyszła do niego na kolanach.
- Co możemy zrobić? - spytał Eddie, patrząc ze współczuciem na wystraszoną KT.
- Musicie jej pilnować, żeby nic sobie nie zrobiła - powiedziała i zafalowała. - Nie odstępujcie jej na krok.
Sarah zniknęła. No oczywiście, to bardzo wygodne. Nagadać się i zniknąć zostawiając wszystko nam. Spoglądaliśmy po sobie nie wiedząc co robić. Każdy ciągle przetwarzał usłyszane informacje.
- Co miała na myśli mówiąc, że nie mamy do czynienia z żywym człowiekiem? - spytał Alfie
- Nie wiem Alfie, ale lepiej jeżeli posłuchamy się rady Sary i będziemy pilnować KT - stwierdził Eddie i zwrócił się do dziewczyny. - Musisz nam o wszystkim mówić. Każdym przeczuciu, dobra?
- Jasne - odpowiedziała cicho.
- Powiem o wszystkim Joy. Mamy razem pokój, więc lepiej żeby o wszystkim wiedziała. W sumie i tak jest w Sibunie - powiedziałam.

Po wróceniu do pokoju nie mogłam zasnąć. Wszystko zaczynało się od nowa, a ja miałam już dosyć. Najbardziej jednak przerażało mnie to co czułam kiedy Sara się pojawiła. Ta rozmowa o czymś co nie pozwalało jej zostać z nami, przypomniała mi, że ktoś mi już to kiedyś mówił. Przewróciłam się na drugą stronę i spojrzałam na okno. Ostatnio tam stał i teraz również tak było. Nie wiedziałam jego twarzy, ale zauważyłam jak pokiwał mi głową. Chciała mu zadać tyle pytań, ale bałam się, że obudzę współlokatorki. Musiałam zaczekać.

Po jakiś dwóch godzinach przewracania się z boku na bok i słuchaniu muzyki w końcu dałam sobie spokój ze spaniem. Wstałam cicho z łóżka i narzuciłam na siebie dłuższy sweter. Poszłam do kuchni zrobić herbatę. Miałam ochotę na coś gorącego. Wchodząc do kuchni wpadłam na kogoś i omal się nie przewróciłam. Na szczęście zostałam złapana.
- Masz szczęście, że mnie złapałaś Matt - powiedziałam, patrząc na uśmiechniętego chłopaka.
- Jak mógłbym ciebie nie złapać kochanie. Co tutaj robisz o tej godzinie?
- Nie mogę spać i przyszłam zrobić sobie herbatę, chodź skoro nie śpisz to ty może mi ją zrobić - oznajmiłam i uśmiechnęłam się.
- Dobrze wiesz, że za ten uśmiech zrobi ci wszystko. Chcesz do tego kanapkę?
- Jasne. Tylko zero ryby.
- Wiem, wiem - powiedział, podchodząc do szafki i wyciągając chleb. - Jeszcze pamiętam co lubisz.

Resztę nocy spędziłam z Mattem na kanapie. Wyganiałam go co chwile po herbatę, albo coś do jedzenia. Noc zleciała nam na samych wygłupach. Na szczęście te pięć kaw ciągle trzymało mnie na nogach. Nie widzieliśmy się masę czasu i mieliśmy wiele do nadrobienia. Buzie nam się nie zamykały. Naprawdę dobrze się przy nim czułam.
- Uroczy widok - odezwał się Eddie za nami.

13 komentarzy:

  1. Umre jak nie dodasz dziś jeszcze jednego! Ciekawa jestem co pomyśli sobie Eddie widząc Patricie i Matta razem xd.
    A Matt wie że Peddie jest razem?

    OdpowiedzUsuń
  2. super pliss daj dzisiaj jeszcze jeden bo umre

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, dobra niech nikt mi tu nie umiera, bo kto będzie potem komentował kolejny rozdział, który postaram się żeby pojawił się jutro, ale nic nie obiecuje ;p. A co do pytania, to nie. Matt jeszcze nie wie. Jejku aż 5 komentarzy już. Dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra nie umre jednak. Ale gdybym jednak to uczyniła (tak w nocy niespodziewanie umrze) to spoko, moja kuzynka zna login i hasło na mojego bloga xd. Nie masz się o co martwić. Zawsze znajdzie się mój komentarz pod twoimi rozdziałmi Iluzjonisko <33

    OdpowiedzUsuń
  5. patricia w - dostałaś koleją część? Wysłałam ci już dwa dni temu na pocztę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam byłam na kilku dniowej wycieczce i wróciłam dziś rano . Mam do cie bie pytanie czy chcesz prowadzić tego bloga bo ja nie mam już ochoty i czasu .

      Usuń
    2. Spoko, myślałam że może źle wysłałam. Wiesz, ja się na blogach kompletnie nie znam. Nigdy nie miałam. Szkoda, że chcesz odejść. Lubiłam twoje scenariusze i czekałam aż dodasz kolejne.

      Usuń
    3. Thx dodam cię narazie jako blogerke, zebys się oswoiła z blogowaniem a potem zobaczymy .

      Usuń
  6. To bylo cos.Tak tak wiem ,że śle napisałam ale chciałam jak dziecko.Zazazazarąbisty!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Eddie.
    Zazdrośniku mój kochany.

    OdpowiedzUsuń