niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 40

Czyjaś dłoń zasłoniła moje usta i pociągnęła do tyłu. Zacisnęłam powieki przygotowując się na ból, kiedy wpadniemy na ścianę z takim impetem. Zamiast tego straciłam grunt pod nogami i leciałam w dół. Silna ręka oplotła mnie w pasie przyciskając do siebie. Wiedziałam do kogo należy, a jęk który wydobył się z ust chłopaka, kiedy wylądowaliśmy na zimnej posadzce potwierdził moje przypuszczenia. Otworzyłam oczy, ale jedyne co widziałam, to ciemność.
- Czekaj, zapale światło - odezwał się i z głośnym stęknięciem wstał z ziemi. Chwile błądził w ciemnościach, macając ścianę.
- Hiroki - mruknęłam, kiedy delikatne światło świecy rozświetliło całkiem spory pokój. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i poczułam jak coś staje mi w gardle. Całe pomieszczenie było usłane pajęczynami, ale widać było, że całkiem niedawno ktoś tutaj był. Pod ścianą stały stare trumny, z których odpadały kawałki drewna. Na środku ustawiony był stół pokryty odpadającym z sufitu tynkiem. Więcej nie zobaczyłam, ponieważ ktoś ukucnął przede mną zasłaniając ten cały koszmar.
- Nie patrz na to Patricio. To nic nie zmieni.
Chciałam się odezwać. Albo od razu biec na górę i upewnić się, że to co widziałam było na pewno prawdziwe. Jednak to, co utkwiło mi w gardle nie chciało odejść. Czy w tych trumnach leżeli ludzie? Głowa mimowolnie opadła na tors Hirokiego, który objął mnie i delikatnie gładził dłonią moje włosy. Czy to była prawdziwa strona pięknego zamku otoczonego rajem?
- Chce do domu - powiedziałam, ale nie odpowiedział mi. Może nie zrozumiał przez mój zapłakany głos, albo nie wiedział, co powiedzieć. Nie chciałam pocieszenia, bo zdawałam sobie sprawę, że na nic się ono zda. - Chce do domu. Teraz. Natychmiast - powtórzyłam.
- Przepraszam, nie wiem co mam ci powiedzieć. Ostrzegałem cie przed poznaniem prawdy. - Westchnął w moje włosy i milczał przez chwile, a może dłużej? Straciłam poczucie czasu próbując zatrzymać łzy, które leciały i nie chciały przestać. Nawet nie wiedziałam, dlaczego tak naprawdę lecą. Ostatnio robiłam to, co musiałam nie patrząc na swoje zyski i uczucia. Zabijałam sama siebie od środka. ,,Pogubiłam się w swoim własnym życiu" pomyślałam czując przyjemne mrowienie, kiedy palce Hirokiego gładziły moją szyje. Biło od niego poczucie bezpieczeństwa, którego tak dawno nie doznałam. Skraje uczucia wcale nie przynosiły ulgi.
Co ja robię? Przecież u góry jest Sano, który cierpi, a ja siedzę i rozczulam się nad sobą. Przecież musiałam wziąć się w garść i pomóc mu. Z niechęcią odsunęłam się od Hirokiego i wstałam, odwracając od razu w stronę schodów, z których spadliśmy do piwnicy. Nie chciałam oglądać tego, co jest za mną. Otarłam rękawem czerwonego swetra mokry policzek i cicho zaczęłam wspinać się na górę. Słyszałam za sobą ciche kroki chłopaka. Przyłożyłam głowę do drzwi nasłuchując, czy aby nikogo już tam nie ma. Hiroki przytrzymał mnie za ramie i sam uchylił drzwi zaglądając. Chwile później kiwnął głową i weszliśmy do środka.
- Sano! - Podbiegłam do chłopaka i ujęłam jego twarz w dłonie unosząc ją. Z wargi ciekł mały strumień krwi, który wręcz błyszczał na bladej skórze. - Sano, proszę, otwórz oczy.
Po chwili mogłam patrzeć w ciemne oczy czarnowłosego. Jego tęczówki przyglądały mi się pusto jakby mnie nie widziały, nie poznawały. Od samego patrzenia na niego miałam ochotę usiąść na ziemi i rozryczeć się jak kretynka czekając, aż ktoś podejdzie i rozwiąże za mnie wszystkie problemy. Tak jednak nie będzie i nigdy nie było. Sama musiałam sobie poradzić. Rozejrzałam się za czymś do rozwiązania sznurów na jego nadgarstku. Hiroki był szybszy ode mnie i już rozrywał nożem sznur wpijający się w skórę Sano. Złapał go, kiedy ten spadł ze stołu i przy mojej pomocy wziął na plecy. Ruszyłam przodem ku wyjściu badając teren, aby nie wpaść przypadkowo na kogoś. W ogromnym zamku mieszkało mało osób, więc nie było problemu z przemknięciem niezaważenie do mojego pokoju, który wcale nie był pusty.
- Boje się, Neith!
- To nie będzie boleć!
 Hiroki położył Sano na łóżku, a ja szybko przykryłam go kocem. Spojrzałam na dwóch chłopaków siedzących na ziemi. Neith trzymał w jednej ręce nogę Lucka, w drugiej nożyczki. Usta przykryte miał chustą i powoli przybliżał nożyczki do nogi.
- Co wy wyprawiacie?! - spytałam, zabierając im nożyczki.
- Idziemy za twoją radą - odpowiedział Neith.
- Jaką radną?
- No, mówiłaś, że jak boli cie ząb to idzie się go wyrwać. Lucka boli noga, więc chce ją obciąć - wytłumaczył mi jakby była to rzecz oczywista. - Jak nie będzie miał nogi, to nie będzie go boleć, prawda?
- Trudno zaprzeczyć takiej logice - powiedziałam i schowałam nożyczki do szafki. - Powiedz mi Neith, co robisz jak boli cie głowa?
- Wale nią w ścianę i czekam aż przestanie - odpowiedział dumnie i nagle jęknął. - Rozumiem! Powinienem ją wyrwać, żeby nie bolała! Ludzie, jaki ja głupi!
- No nie! Nie! Bierzesz tabletki przeciwbólowe!
- Oh... Nie musiałaś wrzeszczeć. Rozumiem. - Ciągnąc Lucka za nogę skierował się do drzwi. Spojrzałam wymownie na Hirokiego i pokiwałam głową. Czasami nie miałam siły na tych ludzi. - Najpierw obetniemy ci nogę Luck, a potem damy tabletkę przeciwbólową.
- Nie ma żadnego obcinania nóg, kretyni! - Luck spojrzał na mnie z przerażeniem, ale i ulgą.
- Ale co jeśli umrę? - spytał.
- A co ci się stało w nogę?
- Biedronka mnie ugryzła.
- Biedronka cie ugryzła i chcesz nogę wyrywać!? - Czułam jak skacze mi ciśnienie. - Wyjdźcie i to już.
Usiadłam na łóżku obok Sano i złapałam jego zimną dłoń. Chciałam teraz tylko położyć się obok niego i przespać się choć chwile. Byłam wykończona, ale musiałam wiedzieć.
- Hiroki, nie wychodź - zatrzymałam go, kiedy chciał wyjść z pokoju.
- Pomyślałem, że będziesz chciała się przespać - powiedział, ale wrócił na swoje poprzednie miejsce, czyli koło okna.  - Wybacz, ale nie wiem jak ci to wszystko powiedzieć.
- Po prostu powiedz. Od początku i wszystko - poprosiłam.
- Jak sobie chcesz. - Wzruszył ramionami. -  To wszystko, co się dzieje jest wyłącznie twoją winą. Dałaś się zmanipulować i omamić. Podczas gdy ty myślałaś, że sama decydujesz, zwodzisz Henota i pogrywasz z nim, byłaś wyłącznie pionkiem. Wszystko co robiłaś było przez Henota zaplanowane, a ty jak kukiełka robiłaś to co chciał. Uciekałaś przed nim i nawet poświęciłaś swoje życie, co było zaplanowane od początku. Ale czego się spodziewałaś po królu? Jeszcze za nim go spotkałaś on już cie miał na oku. Pilnował cie od urodzenia, jak prosie na rzeż.
- Jaką rzeź? Przecież mnie uratował i chciał żebym wstąpiła do rady - opanowałam. Nie mogłam dopuścić do głosu myśli, że każdy mój wybór był z góry ustawiony. To jak przeznaczenie, a ja nie wierze w takie rzeczy. - Poza tym przecież on chciał Zgubę Anubisa, więc gdyby był taki wspaniałomyślny jak mówisz, to nie pozwoliłby żebym pokrzyżowała mu plany i uratowała ją.
- Dlaczego ty jesteś taką kretynką?! - warknął Hiroki nawet na mnie nie patrząc i rzucił jakby od niechcenia. - Pomyśl choć trochę. Struga przy tobie dobrego władce i usadził cie na tronie obok siebie. Zamknął w swoim zamku pod pełną kontrolą i trzyma cie przy sobie. I jak myślisz dlaczego?
- Nie wiem...
- Cholera! To ty jesteś Zgubą Anubisa!
---------------------------------------------------------
- Cholera! To ty jesteś Zgubą Anubisa! Dlatego uratował ci życie, bo gdybyś została zabita nie zdobyłby twojego serca, więc zamknął cie tutaj jako kartę przetargową dla Anubisa!
- Co ma z tym wspólnego Anubis? - spytałam czując jak wszystko kotłuje mi się w głowie w wyniku czego nic nie do mnie nie docierało.
- Zguba Anubisa jest potomkinią boga śmierci, czyli Anubisa - odpowiedział przestając się w końcu drzeć. - Jesteś trzecią osobą, która otrzymała także odrobinę mocy Anubisa, dlatego tak wiele osób chce twojego serca. Ono ma w sobie moc, a ty jak kretynka zgodziłaś się zostać przy boku twojego przyszłego mordercy zasiadając z nim w Radzie. Bo przecież po co uciekać przed mordercą skoro można się z nim zaprzyjaźnić!
- Więc dlatego mówiłeś, że to wszystko miało się stać. Henot, specjalnie wprowadził mnie w błąd - wyjęknęłam. Opadłam na łóżko obok wciąż śpiącego Sano.
- Pewnie wiedział, że nie będzie łatwo cie zmusić do oddania dobrowolnie serca. Obserwował cie od dzieciństwa, więc wiedział, iż szybciej oddasz życie za kogoś. To on zabił twojego dziadka zimę i namieszał ci w pamięci, żebyś nie pamiętała waszego wcześniejszego spotkania. Victor miał cie przygotować na oddanie serca, ale zamiast tego pokochał cie jak córkę i narobił jeszcze większego burdelu w twojej pamięci. Ale po co to wszystko skoro ty sama wepchałaś się do tego świata - burknął niezadowolony.
Mój oddech ciążył mi w krtani. To dlatego, że to ja byłam problemem tego świata? Nagle...  nagle cały świat się przewrócił. Wszystko w co wierzyłam przestało istnieć. Chciałam tylko, żeby nikt nie cierpiał, a to ja byłam powodem ich cierpienia. Koszmary Kary były tylko po to, żebym uwierzyła, że to ona jest Zgubą. Byłam winna wszystkiemu.
- Nie obwiniaj się - odezwał się nagle Hiroki. Jego spokojny głos zaskoczył mnie. - To nie twoja wina, Patricio. Ja sam dowiedziałem się kilka dni po tym jak tutaj trafiłaś. Henot kazał mi przypilnować, żebyś o niczym się nie dowiedziała.
- Więc dlaczego mi to wszystko mówisz? Jeżeli Henot sie dowie...
- Zabije mnie - przerwał mi i spojrzał na mnie. - Ale nie może zabić ciebie, a ja nie pozwolę żebyś sama siebie skrzywdziła. Jesteś nietykalna, więc stań po mojej stronie jako moja broń.
- Dlaczego? Ja nic nie mogę. Zresztą co chcesz osiągnąć?
- Anubis chce zniszczyć ten świat, bo wyszedł spod jego kontroli, ale nie zrobi tego jeżeli władać nim będzie jego córka. Natomiast Henot niszczy ten świat, a jeżeli będzie mógł przedostać się fizycznie do twojego to go również zniszczy.
- Dobra, ale po której ty jesteś stronie?
- Chce żeby ten świat przetrwał. Wiesz na czym polega problem? Ludzie zaczęli tutaj żyć, wiązać się, zakładać rodziny. Rodzą się dzieci, które pochodzą z tej ziemi. Nie wiem jak to się dzieje skoro ci ludzie nie mają serce. Mieszkałaś tu trochę, więc pewnie zauważyłaś, że ten świat nie przypomina piekła. Jest namiastką raju, ale ja chce żeby on stał się rajem. Moja matka pochodzi z tego świata, a moim ojcem... ojcem jest Henot.
- Nie wiem, co ci powiedzieć - wydukałam po chwili. To wszystko mnie przerastało. Ale... czy mi się to nie podobało? Nigdy nie wyobrażałam sobie siebie siedzącą w domu i robiącą obiad dla rodziny i psa. W tym co mówił Hikroki była logika i miał swój cel. A może powinnam się zastanowić, co będzie najlepsze dla tego świata? Czy nie jestem samolubna? A może czas skończyć się zastanawiać i stwarzać nie istniejące problemy?
- Więc od czego zaczynamy? - spytałam podchodząc do Hirokiego i stając na przeciwko niego.
- Będziemy improwizować.
- Wchodzimy w to! - wrzasnął Luck wchodząc z Neithem do pokoju.
Uśmiechnęłam się. Zapowiadało się naprawdę ciekawie. Żadne z nas nie miało zamiaru przegrać.
- Eh jako strażnik Zguby Anubisa chyba też muszę się przyłączyć, prawda? - odezwał się Sano, unosząc się na łokciach. Chłopak nie był już tak blady, a jego oczy błyszczały.
- Sano!
Rzuciłam się na łóżko i uściskałam go. Byłam szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Czy mieliśmy jakieś szanse? Z następcą tronu i synem Henota Hirokim, dwoma popaprańcami którzy nie widzieli granic w niczym, strażnikiem Zguby Anubisa i mną córką boga śmierci. Tak, mieliśmy małe szanse, ale to zawsze coś.