niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 3

Z perspektywy Patrici

Zeszłam na śniadanie. Po szkle nie było ani śladu. Może Trudy posprzątała zanim Victor zszedł. Jednak w końcu zauważy brak lustra i nieźle mi się dostanie. Nie było jeszcze wszystkich, ale nie ma co się dziwić. W końcu dzisiaj sobota i nie którzy lenili się jeszcze w łóżkach. Przy stole byli tylko Willow, Joy, Mara, Alfie i Eddie. Usiadłam na swoim miejscu i patrzyłam jak wszyscy się śmieją. Miałam ochotę stąd wyjść i pobyć sama. Poczułam czyjąś dłoń na mojej ręce, którą trzymałam na kolanie pod stołem. Ciągle miałam na niej bandaż i chciałam uniknąć pytać.
- I jak dłoń? - spytał Eddie, lekko ją masując.
- Lepiej. Już nie boli - odpowiedziałam mu.
- Zmienię ci bandaż, chodź myślę, że powinnaś iść z tym do Trudy - powiedział, mocnej zaciskając swoją rękę na mojej. - Ej, spójrz na mnie - dodał po chwili.
- O co ci chodzi?
Wyszarpałam rękę i spojrzałam na niego. Było widać, że się o mnie martwi. Naprawdę, aż tak go ruszyło to noce zdarzenie? Co się ze mną dzieje.
- Co znowu z wami? - spytał Jerome wchodząc do kuchni.
- Nic - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Patrici przydałby się pies - odezwała się Willow.
- Po co jej pies? - spytał Eddie.
- Może żebym miała kogo kochać i z kim spędzić czas- wtrąciłam.
- Przecież masz mnie.
- Ty nie zasłużyłeś - powiedziałam i wstałam od stołu.
- Heh dobre, dobre - dorzucił Jerome.

Poszłam usiąść na kanapę. Miałam dojść tego jego chodzenia za mną i opiekowania się. Zresztą jak przychodzi, co do czego to i tak rozgląda się za innymi dziewczynami. Powoli zaczynałam mieć tego dosyć. Nie chciałam mu się narzucać, więc może powinnam z nim zerwać? Mu na pewno byłoby lepiej beze mnie. Spokoju długo nie miałam, bo zaraz przybiegła do mnie Willow z blokiem i ołówkiem. Podeszła do mnie i podała mi rzeczy.
- I niby co ja mam z tym teraz zrobić? - spytałam, bawiąc się ołówkiem.
- Narysuj swoje uczucia - powiedziała z dziwnym uśmiechem. - Przelej swoje emocje na papier. Możesz nawet narysować psa! - wykrzyczała zachwycona własnym pomysłem.
- A jak to zrobię, to sobie pójdziesz?
- Chciałam dobrze - oznajmiała i przestała się uśmiechać. Westchnęłam cicho. Niech mi tylko ktoś powie, że niby ja jestem wredna.
- Dziękuje Willow - powiedziałam z uśmiechem. - Dam ci znać jak tylko skończę. Na pewno mi to pomoże.
Dziewczyna w jednej chwili walnęła na twarz wielki uśmiech i zadowolona wróciła o stołu. Nie miałam pojęcia co narysować. Może dlatego, że nie miałam pojęcia co ja tak naprawdę czuje.

Z perspektywy Eddiego
Poczułem się gorszy od psa. To nie było miłe uczucie. Gdyby powiedział to ktoś inny, to po prostu bym to olał, ale to powiedziała Patricia. Musiałem przyznać przed samym sobą, że po prostu jej nie rozumiem. Jeżeli nic do mnie nie czuje to po co ze mną jest? Willow dała jej jakiś blok i wróciła do stołu. Postanowiłem z nią porozmawiać. Nie chciałem z nią zrywać, ale bez sensu jest się jej narzucać. Wstałem od stołu i usiadłem obok niej. Chciałem zobaczyć co rysuje, ale kartka była pusta, a ona bawiła się tylko ołówkiem.
- Posłuchaj... -zacząłem.
- Jestem zajęta - przerwała mi.
Westchnąłem i wyjąłem jej ołówek z ręki. Uzyskałem tylko tyle, że na mnie spojrzała. No cóż, to zawsze coś. Spoglądała na mnie oczekująco. Miała ładne oczy. Lubiłem na nie patrzeć. Czekaj, czy ja nie miałem z nią porozmawiać o naszym związku? Zresztą nie ważne. Uwielbiałem jak na mnie patrzała. Miałem ochotę ją pocałować.
- Co robisz? - spytałem, żeby przerwać ciszę.
- Piszę reklamacje - odpowiedziała, odbierając mi swój ołówek.
- Na co?
- Na ciebie - oznajmiła z lekkim uśmiechem.
- No to wybacz, ale ja nie podlegam zwrotowi.
Nachyliłem się do niej i pocałowałem ją. Już myślałem, że się odsunie, ale po chwili oddała pocałunek. Miała bardzo miękkie usta. Położyłem dłoń na jej szyi, ale ona odsunęła się odrobinę.
- Nie w salonie Eddie - powiedziała cicho.
- Oni rozmawiają - odpowiedziałem.
Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale znowu ją pocałowałem. Tym razem od razu oddała pocałunek, bez żadnych sprzeciwów. No cóż, nasza rozmowa o związku nie koniecznie się udała, ale nie narzekam. Mógłbym z nią tak częściej rozmawiać. Długo to jednak nie trwała bo mój telefon się rozdzwonił. Patrici i Alfiemu również. Nie chętnie oderwałem się od dziewczyny i wyjąłem telefon. Wiadomość była od KT. Zwoływała natychmiastowe zebranie Sibuny u niej w pokoju. Z westchnieniem wstałem z kanapy. Wchodząc po schodach natknęliśmy się na Fabiana, który również dostał sms'a z wiadomością. Kiedy mijaliśmy gabinet Victora, drzwi się otworzyły.
- Panno Williamson, proszę do mojego gabinetu - powiedział. Wyglądał jakby nie spał kilka nocy. Włosy miał potargane, a oczy zapadnięte.
- Po co? - zapytała Patrcia.
- Porozmawiamy w gabinecie.
Rozchylił przed nią drzwi i stanął z boku. Wszyscy staliśmy zdumieni.
- Dobrze - odpowiedziała mu. - To idźcie robić ten projekt beze mnie. Zraz przyjdę do was. - I weszła, znikając nam z oczu.
Staliśmy tam jeszcze przez chwile. Nikt nie wiedział, czy to bezpieczne tak ją zostawiać. Victor nie zasunął rolety w drzwiach i patrząc na nas czekał, aż pójdziemy.
- No to idziemy - powiedział Fabian. - Poczekamy na nią w pokoju.
- Zostawimy ją tam? - spytał Alfie, patrząc podejrzanie na gabinet.
- Nie możemy czekać. KT kazała nam przyjść natychmiast. Chodź Alfie.

Weszliśmy do pokoju. KT siedziała na łóżku. Nie wyglądała najlepiej.
- Co się stało? - spytałem, siadając obok niej.
- Jak schodziłam na śniadanie usłyszałam rozmowę Victora przez telefon -zaczęła. - Powiedział, że po tej całej akcji z Frobisherem i kluczem najbezpieczniej będzie się jej pozbyć. Mówił też coś o krypcie. Ponoć ktoś tam jest, ale więcej nie usłyszałam bo Trudy do niego szła i musiałam uciekać.
- On... miał na myśli ciebie, prawda? - spytał Alfie, spoglądając po nas.
- No raczej. KT w tamtym roku sprawiła mu dużo problemów i jest spokrewniona z Frobisherów - odpowiedziałem.
- Boje się wyjść z pokoju - oznajmiała cicho.
- Musimy cie pilnować. Jeżeli Victori chce coś ci zrobić to nie ma mowy żebyśmy zostawili ciebie chodź na chwile samą - stwierdziłem i objąłem ją ramieniem. Czułem jak się trzęsie.
- Victor porwał już Joy kto wie do czego jest zdolny - powiedział Fabian.
- Nie pomagasz Fabian - odezwała się KT. - A tak w ogóle to gdzie jest Patricia?
- Nooo u Victora - opowiedział jej.
Spojrzeliśmy po sobie. Yacker powinna być bezpieczna. W końcu on chce KT, więc do czego mu ona. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy, patrząc na drzwi i czekając, aż Pat wróci.

9 komentarzy:

  1. Zajebisty! Dodasz jeszcze dzisiaj następny? A jak nie dzisiaj to kiedy?

    OdpowiedzUsuń
  2. plisss daj jeszcze jeden dzisiaj !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za komentarze. Dzisiaj już nie dodam, bo muszę dokończyć rozdział. Zresztą pisze trochę długie więc codziennie nie będą się pojawiać. Ciesze się, że wam się podoba. Im więcej komentarzy tym szybciej będę dodawać ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak chcesz, to mogę polecić twojego bloga u mnie. Przy okazji zapraszam na niego. : *

    OdpowiedzUsuń