wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 4

Z perspektywy Patrici

O mało nie wpadłam na walizki kiedy weszłam do gabinetu. Na półkach brakowało mnóstwa rzeczy, część książek zniknęła. Victor zamknął za mną drzwi i usiadł na fotelu przy biurku. Ja nadal stałam, czekając co powie.
- Musze ci coś dać - zaczął. - Chciałem poczekać, ale jak widać rozchorowałem się i to na dobra. Zmusza mnie to do opuszczenia domu Anubisa i dokonania poniekąd wyboru za ciebie.
- O co panu chodzi? - spytałam. - Odchodzi pan z pracy?
- Tak. Nie jestem pewny, czy będę mógł wrócić, ale nie po to cie tu zaprosiłem - powiedział i wyciągnął coś z szuflady.
- W sumie to pan mi kazał tu przyjść, a nie zaprosił. To spora różnica.
Victor rzucił mi coś na kształt busoli. Wyglądała na bardzo starą, a złota powłoka wyblakła w nie których miejscach. Mimo wszystko była bardzo ładna.
- Co mam z tym zrobić? - spytałam, oglądając ją.
- To pamiątka rodzinna. Nie chce jej zabierać tam gdzie jadę i pomyślałem, że mogłabyś ją wziąć. Możesz potraktować to jako prezent, ale wolałbym żebyś nikomu o tym nie mówiła.
- Ale dlaczego akurat mi pan ją daje? - Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Victor zachowywał się dziwnie. Jak by się żegnał... - Jest pan poważnie chory? - spytałam.
- Eh to nie jest takie łatwe. Więc umowa stoi? - Ruchem głowy wskazał busole.
- Nie wiem...
- Proszę. To dla mnie ważne. - Victor o coś poprosił! Świat się wali.
- Dobrze.

Jak tylko wyszłam z gabinetu zaczęłam się zastanawiać co ja zrobiła. Przyjęłam od Victora jakąś podejrzaną busole i oznajmił mi, że opuszcza dom Anubisa bo jest chory. Nie wiem czemu, ale wierzyłam mu. Należał do tajnego stowarzyszenia, ale przecież oddał ostatnią łzę złota by ratować Joy. Po za tym ciągle coś krążyło mi po głowie. Jakieś wspomnienia, których nie mogłam sobie przypomnieć. Czy to w ogóle miało jakiś sens? Mimo wszystko jestem pewna, że widziałam już Victora za nim przyjechałam zamieszkać do Anubisa. Tylko skąd ja go mogłam wcześniej znać? Weszłam do mojego pokoju. Sibuna siedziała i patrzyła się na mnie z widoczną ulgą.
- Aż tak się stęskniliście? - spytałam, siadając na swoim łóżku.
- Co chciał od ciebie Victor? - odezwał się Fabian.
- Powiedział mi, że opuszcza dom Anubisa. Jest chory i nie wie czy w ogóle wróci do nas - odpowiedziałam mu.
- I po to cie zawołał?
- Noo oberwało mi się też za lustro. - Wymyślałam szybko. Muszę się zastanowić, czy powiedzieć im o busoli. Przecież Victor tego nie chciał, a musiał mieć jakiś powód.
- Aaaa więc to ty je zbiłaś! - krzyknął Alfie. - Widzę, że uczysz się ode mnie, ale jak to zrobiłaś? Było dojść duże.
- Wiesz, nie chcący. Potknęłam się i jakoś tak na nie wpadłam.
- Taaa... - odezwał się Eddie. Oczywiście musiał się wtrącić.
- Przymknij się i zajmij obejmowaniem dziewczyny - powiedziałam wkurzona.
Eddie spojrzał na KT. Jakby dopiero teraz sobie przypomniał, że ciągle ją obejmuje. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Wystarczyło, że nie było mnie chwile, a on już mizia się z inną dziewczyną. No dobra, może nie miział, ale przytulał i to przy swojej dziewczynie. Kurde, co z nim nie tak! W ogóle czemu ja się tym tak przejmuję. Skoro tak się zachowuje to raczej koniec tego chorego związku. Niech idzie się ugania za jakimiś dziewczynami! Proszę bardzo, nie będę mu przeszkadzać. Ja mam dosyć tego wszystkiego. Skoro wcześniej potrafiłam żyć bez niego i było mi dobrze, to teraz też mogę.
- Wszystko w porządku, Pat? - spytała Joy. Usiadłam kolo niej na kanapie w salonie.
- Jasne - powiedziałam. - Joy, czy ja się zmieniłam od kiedy jestem z Eddiem? - dodałam po chwili.
- Noo, chyba tak. Na pewno stałaś się milsza. Wiesz, miłość zmienia człowieka...
- Dobra! Dzięki, ale skończmy ten temat. - Jeszcze mi tylko gadki o miłości potrzeba do szczęścia.
- W ogóle skąd to pytanie? - spytała, patrząc na mnie zmartwiona.
- Tak się pytam.
Wstałam i poszłam do kuchni. Nie chciałam już drążyć tego tematu. Postanowiłam zrobić sobie kawę. Może chociaż trochę mnie rozbudzi, bo czułam się fatalnie.
- Patricia, musimy porozmawiać.
Oczywiście to musiał być Eddie. Wszedł do kuchni i stanął na przeciwko mnie. Nagle wszystko stało się ciekawsze, byle nie patrzeć na niego.
- Ja rozumiem, że bardzo lubisz podziwiać architekturę kuchni, ale na serio musimy pogadać - odezwał się, zmuszając mnie tym samym do spojrzenie na niego. - O co ci chodzi?
- O nic. Tylko wiesz jak już musisz się miziać z jakąś dziewczyną to przynajmniej nie przy mnie!
- Ja ją tylko obejmowałem! - bronił się.
- Daj spokój. Jeżeli chcesz zerwać to zerwij i tyle! - podniosłam głos. - Może będzie ci lepiej beze mnie!
- Nie mów tak!
- Mówię jak jest!
- Nie rozumiem cie! O co ci chodzi!?
- Przestań się już drzeć!
- Przestane jak tylko ty przestaniesz!
Zamknęłam się i patrzyłam tylko na niego. Czekałam, aż się uspokoi.
- Do KT też się tak wydzierasz? - spytałam, próbując nie zacząć wrzeszczeć.
- Nie, ponieważ tylko na tobie mi tak zależy - powiedział z uśmiechem.
- Czy ty próbujesz przekupić mnie uśmiechem?
- A to działa? - spytał i zbliżył się do mnie, kładąc ręce na moich biodrach.
- Denerwują mnie te wszystkie dziewczyny, które się do ciebie kleją, a ty widzę nie masz nic przeciwko - powiedziałam. Musieliśmy to sobie teraz wyjaśnić, bo później będzie tylko gorzej.
- Nie wiem gdzie ty widzisz te dziewczyny. Zresztą to nie moja wina, że jestem taki fajny - odezwał się. Nie no, szlak mnie trafi zaraz z tym człowiekiem. Czemu zawsze jak prowadzimy jakąś poważną rozmowę on musi się wydurniać?
- A niby co ty masz w sobie takiego fajnego?
- Noo... Ty jesteś fajna - powiedział i uśmiechnął się. - Mam ciebie.
Eh on po prostu kupił mnie tym. Ze mną jest naprawdę fatalnie. Tutaj jedna kawa nie pomoże. Przysunął się do mnie i pocałował. Odsunęłam się po chwili.
- Z tobą nie da się normalnie porozmawiać - stwierdziłam.
- Nawzajem, ale i tak chce być z tobą.

Trudy szykowała już kolacje. Wszyscy siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy. Victor nie dawno opuścił dom Anubisa. Oświadczył, że jest chory, ale pewnie nie długo wróci więc mamy nie zdemolować mieszkania. Nie napomknął nic o tym, że może nie wrócić, ale nie odzywałam się. Biedna Trudy płakała, ale nie tylko ona, bo Willow również. To było dziwne. Już tyle czasu Victor się nami opiekował, że nikt nie wyobrażał sobie mieszkania tutaj bez niego. Naprawdę się zdziwił kiedy razem z dziewczynami podeszłyśmy i go uściskałyśmy, życząc mu szybkiego powrotu do zdrowia. Przez chwile miałam wrażenie że zaszkliły mu się oczy. Mimo jego charakteru należał do naszej małej rodziny i i bez niego nie będzie już tak wesoło.
- Jejku kiedy przyjdzie ten nowy dozorca? - spytał Alfie.
- Powinien już tu być - odpowiedziała mu Trudy. - Mam nadzieję, że zaraz przyjdzie, bo chciałam żeby zjadł z nami kolacje.
- Myślicie, że też będzie miał swoją szpilkę? - żartował Jerome.
- Może on gustuje w gwoździach - odpowiedział mu Alfie.
- Zamknijcie się już. Jakiś samochód przyjechał - powiedziałam i wszyscy spojrzeli na drzwi, które właśnie ktoś otwierał.

11 komentarzy:

  1. Boskie! Weź dodaj szybko następny .! Czy ten nowy dozorca to ten gościu którego widziała Trixie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołańczam się do tego pytania. + oczywiście że rozdział świetny. Scena Peddie <3333

      Usuń
  2. Świetne opowiadanie! Genialne xDD
    Czekam na Next

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za tak pozytywne komentarze. Aż chce się pisać dalej jak wiem, że ktoś czyta te bazgroły. A co do dozorcy to tajemnica... Zdradzę tylko, że trochu namiesza :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyslalas mi juz nowy rozdzaił ?

      Usuń
    2. Jeszcze nie, ale dzisiaj, najpóźniej jutro wyśle.

      Usuń
    3. Spoko , tylko bałam się że mi wysłałaś i mi nie doszło ;p

      Usuń
    4. Piszę tę część już piąty raz i ciągle usuwam, bo wychodzi koszmarnie. Sorry, ale nie wyśle ci dzisiaj. Już wolę poczekać, aż w końcu jakoś wyjdzie niż dać coś napisanego byle jak ;).

      Usuń
  4. Boski nie na zakochałam sie i jeszcze ta scena z Peddie jak by to powiedziała Trixy kupłaś mnie tym :*

    OdpowiedzUsuń
  5. "Ja rozumiem, że bardzo lubisz podziwiać architekturę kuchni, ale na serio musimy pogadać - odezwał się"(nie no k...wa )ale tekst.Albo to na początku "Victor o coś poprosił! Świat się wali.".
    Nie no rospierdoliłaś mnie tym.Zarombistę !!

    OdpowiedzUsuń