poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 11

Z perspektywy Patrici
- Aaaaa! Mój kręgosłup!
Raptowne podniosłam się po pozycji siedzącej. Joy leżąca obok mnie na łóżku zrobiła to samo. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że jesteśmy w pokoju Jeroma i Alfiego, który wił się na ziemi i piszczał.
- Co jest? - spytał sennie Jerome, podnosząc głowę.
- Spadłem na ziemie!
- Idioto, spałeś na dywanie - powiedziałam, z powrotem waląc się na miękkie łóżko.
- Spadłem z dywanu na panele! Wesz jaki to ból! Zaraz zwymiotuje falki!
- Jak się nie zamkniesz, to osobiście ci je wyjmę i sprzedam w Tesco po przecenie! - wydarłam się i rzuciłam w niego poduszkę.
- W Tesco są przeceny na flaki? - zainteresował się Jerome.
- Daj spokój. Musiałabym jeszcze dopłacać.
- Szkoda. Nici z zupy.
- Oh nie martw się Jerome, słyszałam, że są przeceny na nóżki z kurczaka.
- Tak, tak! Dobijcie leżącego!
- Koleś między dywanem, a podłogą nie ma nawet jednego centymetra - wtrącił Clark.
- To perski dywan, ma długie włosy!
- Ludzie! - wrzasnęła Joy. - Jest wcześnie rano, a wy znowu zaczynacie z tym dywanem. Dajcie już spokój. Albo się nim katujecie, albo z niego spadacie. Co jest z wami nie tak!
- Życia by ci nie wystarczyło na wyliczanie - dodałam swoje.
- Williamson, bo następnym razem nie zostaniesz zaproszona na piknik - wtrącił Jerome i posłał mi cwaniackie spojrzenie.
- Ja zastałam zmuszona!
- I co źle było?
- Niee w sumie to całkiem fajnie. To kiedy następny?
- Ha widzisz Alfie! Robimy zajebiste piżama party!
- Nikogo nie odchodzi moje cierpienie i moje flaki?! - Marudził chłopak.
- Nie - odpowiedzieliśmy wszyscy.
Alfie z miną zbitego psa podniósł się z ziemi i zaczął zwijać swój dywan.  Podniósł go ponad głowę i chciał wyjść, ale przywalił jedną stroną w drzwi i odbił się, lecąc pod samo okno. Jerome od razu zareagował i otworzył okno na roścież. Biedny Alfie wyleciał przez nie.
- Chodź raz się do czegoś przydałeś Jerome - powiedziałam z uśmiechem.
- Jesteście straszni! - oburzyła się moja przyjaciółka.
Jerome usiadł na łóżku obok niej i przysunął do siebie.
- Dooobra, ja już idę - wygramoliłam się  z łóżka widząc co się święci.
- Alfie co ty robisz pod oknem z dywanem!? - wrzasnęła Trudy, wracając ze sklepu.
Wyszłam z pokoju i poszłam do siebie. Chwyciłam ubrania i poszłam do łazienki zrobić ze sobą porządek. Kiedy już się ogarnęłam zeszłam na dół. Nikogo jeszcze nie było, więc pomogłam Trudy przy śniadaniu. Po przypaleniu jednak kilku tostów kazała mi iść usiąść przy stole i zrobiła herbatę. Nie sprzeciwiałam się zbytnio. Byłam nie wyspana i najlepiej poszłabym jeszcze pospać.
W szkole było strasznie nudno. Od rana nie widziałam Lavreia i zaczynałam się martwić. Sibuna znikła gdzieś, pewnie na swoich tajnych obradach. Na długiej przerwie poszłam z Joy do sali teatralnej. Mijając gabinet dyrektora usłyszałam głos, po którym przeszły mnie ciarki. Stanęłam przed drzwiami, które po chwili się otworzyły.
- No proszę mieszkanki domu Anubisa - powiedział mężczyzna w średnim wieku. - Witaj Patricio. - Nie przypominam sobie żebym się przedstawiała. - Jestem Baltazar Verning.  Wasz nowy dozorca. Mam nadzieję, że będziemy się świetnie dogadywać.
Miał błyszczące niebieskie oczy i bladą cerę. Na czole rozciągały się zmarszczki będące wynikiem wieku. Miał przyjazny uśmiech i spokojny, przyjemny głos. Ubrany był podobnie jak zazwyczaj Victor, tylko że bez płaszcza, którym można by zamiatać podłogę.
- Dzień dobry panu - odpowiedziałam, a za jego placów wychylił się Sweet. Wyglądał na... spanikowanego?
- Patricio, Joy na lekcje!
- Jest przerwa prze pana - odezwała się Joy, spoglądając ze zmieszaniem na mnie. Coś tu było nie tak.
- Ja już pójdę. Muszę się jeszcze rozpakować, ale jak tylko skończę to wrócę - spojrzał na nas i uśmiechnął się. - Miło było was poznać dziewczęta.
Jak tylko mężczyzna się oddalił Sweet podszedł do nas bliżej. Niepokój miał wymalowany na twarzy.
- Dam wam radę. Nie wchodźcie z nim w żadne zakłady - powiedział i wrócił do swojego gabinetu, trzaskając drzwiami.
- Dobra, to było dziwne - oznajmiała Joy, kierując się do sali teatralnej.
Odwróciłam się w stronę, wyjścia. W drzwiach mignęły mi długie, białe albo raczej siwe  włosy związane z tyłu w ciasny kucyk. Serce od raz przyśpieszyło. To nie było możliwe, żeby to była ta sama osoba...
- Patti idziesz? - zawołała Joy.
Dogoniłam ją i poszłyśmy do sali. Siedział tam nasz cały dom, oprócz Willow. Usiadłyśmy na kanapie obok Jeroma, który od razu się z nami przywitał. Eddie unikał mnie wzrokiem. Znaczy chyba, bo ja nie miałam odwagi spojrzeć na niego ani razu, więc w sumie nie wiedziałam. Nie żeby mnie obchodziło co on robi, czy o mnie myśli, tęskni ale .... obchodziło  mnie jak cholera! Co ja miałam na to poradzić? Może to zawsze tak jest, a ja nigdy nie miałam chłopaka, więc pomyliłam to uczucie z miłością. Może powinnam znaleźć sobie chłopaka i zobaczyć jakie to uczucie być z kimś innym. Joy opowiedziała domownikom o spotkaniu naszego nowego dozorcy. Wtedy coś mnie tknęło... Nie, to złe słowo... Poczułem się, jakby ktoś przywalił we mnie młotkiem!
- Joy kryj mnie w razie co - szepnęłam do przyjaciółki i wyszłam z sali.
Już po kilkunastu minutach stałam pod murem domu Anubisa. Czekałam, aż pewna osoba wyjdzie z domu i wróci do szkoły tak jak mówiła. Musiałam kucać i już po chwili nogi mi zesztywniały. Nie miałam jednak zamiaru się poddawać i odpuścić. Za dużo od tego zależało. To ta sama osoba, która był wtedy w szkole. Skoro ja miałam tam być to znaczy, że miałam ją spotkać. Musiał być ku temu jakiś cel. Poza tym planowali porwanie Zguby Anubisa,czyli KT, a ja jako potomek miałam za zadanie ją chronić. Odeszłam z Sibuny, ale to nie znaczy, że nie martwiłam się o ich życie.  Cóż, odkryłam przynajmniej osobowość jednej z dwóch osób.
W końcu po kilkunastu minutach Baltazar opuścił dom. Cofnęłam się do lasu i schowałam za krzakami, żeby mnie nie zobaczył przy mijaniu muru. Bałam się, że usłyszy bicie mojego serca, którego nie mogłam uspokoić. Kiedy tylko zniknął mi z oczu pobiegłam do drzwi. Uchyliłam je lekko i zerknęłam do środka. Usłyszałam jak Trudy odkurza w swoim pokoju. Miałabym spory problem gdyby przyłapała mnie jak buszuję po gabinecie Victora, ale ryzyko zawsze jest. Prześlizgnęłam się do holu, zamykając cicho drzwi i wspięłam się po schodach. Tak jak się spodziewałam drzwi były otwarte. Półki oraz biurko były już w połowie zapełnione, a walizki chyba puste, stały pod oknem. Nie czułam już tutaj tej atmosfery tajemniczości i mroku, która zawsze mi towarzyszyła kiedy tu wchodziła. Odeszła razem z Victorem i jego kurkiem. Nagle trochę za tym zatęskniłam. Spojrzałam na pustą ścianę. Wisiał tam kiedyś obraz starej łodzi w grubej, ozdobnej i ciemnej ramie. Patrząc pod światło można było zobaczyć prostokąt, czyli ślad po wiszącym obrazie.
- Patricia skup się - szepnęłam do siebie.
Podeszłam do biurka i zaczęłam grzebać po szufladach. Były tak jakieś książki, kartki, zapas długopisów na jakiś rok. W ostatniej szufladzie leżały nasze akta. Wszystkich mieszkańców Anubisa. Myślałam, czy ich nie wziąć, ale zauważyłby tylko, że ktoś tu był, a i tak pewnie zdążył przeczytać je od deski do deski. Poszperałam jeszcze w szufladach w komodzie. Były tam ubrania i dwa albumy, czyli to na co liczyłam. Wyciągnęłam pierwszy i przekartkowałam. Kilka przedstawiało jakiś stary dom, w tym pokój, który widziałam kiedy byłam w klasie. Od razu poznałam głowy zwierząt powieszonych na każdym wolnym skrawku ściany. Wróciłam do zdjęcia przedstawiającego cały dom. Architekturą i rozmiarem przypomniał naszą szkolę. Nie zdziwiłabym się gdyby to właśnie  była nasza szkoła. Jednak nawet jeżeli tak było, to zdjęcia musiała zrobić osoba żyjąca ze sto lat temu. Chociaż po poznaniu Victora nie powinno mnie już nic dziwić. Pierwszy album zawierał głównie budynki i inne zdjęcia krajobrazu. No proszę, człowiek z pasją. W drugim były zdjęcia ludzi i ... chłopca, którego widziałam z Sarą.
- Przecież to te same osoby - powiedziałam trochę za głośno i zasłoniłam sobie usta dłonią.
Odkurzacz ucichł i zaczęłam szybko chować zdjęcie do foli albumu. Zaklęłam cicho kiedy zdjęcie rozdarło się lekko na rogu. Wrzuciłam album na miejsce i wybiegłam z gabinetu, zamykając go za sobą.  Słyszałam jakieś kroki przed drzwiami, więc wybiegłam przez pralnie i udałam się do szkoły.
Z perspektywy Eddiego
Od kiedy Patricia wyszła z sali teatralnej już jej nie widziałem. Joy powiedziała, że poszła do pielęgniarki bo rozbolała ją głowa. Jej kłamstwo było oczywiste. Jeszcze na tej samej przerwie poszedłem do gabinetu pielęgniarskiego i nikogo tam nie było. Patt wpadła dopiero na ostatnią lekcję. Była blada na twarzy. Chciałem się jej spytać, czy wszystko w porządku, ale później przypomniałem sobie, że ze mną zerwała. W ogóle jej się nie dziwie i w pełni zasłużyłem na oberwanie po twarzy, chodź mogła być delikatniejsza. W sumie to nie pamiętałem kompletnie o czym była cała lekcja, bo lampiłem się jak idiota na Yacker. Do domu wracaliśmy wszyscy razem. Byłem bardzo ciekawe jaki jest nasz nowy dozorca i czy też ma szpilkę. Kiedy tylko weszliśmy do domu zobaczyliśmy Baltazara, który zbiegł do nas. Skupiliśmy się w grupę nie wiedząc co robić. KT przysunęła się do mnie , więc ją objąłem. Nagle przypomniała mi się moja wizja. Rozejrzałem się wokół i wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak wtedy.
- Kto był w moim gabinecie?! - powiedział, podniesionym głosem. - Ten gabinet jest prywatnym pokojem i nie macie prawa do niego wchodzić!
- Wszyscy byli w szkole - odezwał się Jerome. Tak, wszyscy oprócz Patrici.
Dozorca podszedł do KT. Chciał złapać ją za rękę, ale szybko odsunąłem ją na bok. Nie mogłem pozwolić, żeby ten sen się spełnił.  Jego ręką trafiła na Patricie i pociągnął ją do swojego gabinetu.
- Przesłucham was wszystkich po kolei - powiedział i trzymając ją za nadgarstek wszedł do pokoju.
- Eddie? - Fabian patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Wiedział o śnie, bo nie potrafiłem tego przed nim przemilczeć.
Nagle pomyślałem, że może w tej wizji chodziło właśnie o to, że mam wybrać, która z nich spadnie. Gdybym nie złapał KT, to właśnie ją by zabrał, a teraz ma Patt. W takim razie, czy to właśnie ja wybrałem, która z nich zginie? Wybrałem śmierć Patrici?
- Eddie - powtórzył Fabian i złapał mnie za ramie, ale ja stałem tylko jak słup zamiast biec tam i coś zrobić. Cokolwiek.

___________________


Pod ostatnim postem było dużo komentarzy i to takich, że nie dało się ich nie czytać bez uśmiechu. Bardzo wam za nie dziękuje. Jak je zobaczyłam byłam zdziwiona, że aż tyle osób z chęcią czyta te opowiadanie. Najbardziej ucieszyła mnie długość waszych komentarzy. Po prostu jesteście wspaniali :)

14 komentarzy:

  1. Super ;*
    Zapraszam do siebie :)
    http://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. :)
    Zapraszam do siebie : http://house-of-anubis-portal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Idiota z tego Eddiego.Super opko :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czadowy xddd
    Jestem ciekawa czy ta wizja wgl się spełni. Oby nie. Bo się zabije hehehe. A mam nadzieję że Eddie coś zrobi bo aż takim kretynem nie jest :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Jestem ciekawa czy wizja Eddiego się spełni :) no i z niecierpliwością czekam na następny : )

    OdpowiedzUsuń
  6. kurcze ! spodobał mi się strasznie i nie mogę się doczekać next'a , kiedy będzie ? ( czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  7. LEŻAŁAM I KWICZAŁAM ZE ŚMIECHU NA PODŁODZE NA SAMYM POCZĄTKU!
    To jest ZAJEBISTE!!

    Pozdrawiam, XX

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesli kochacie , lub lubicie TDA i chcecie 4 sezon to złóżcie petycje . o to link http://www.change.org/petitions/nickelodeon-please-renew-house-of-anubis-for-a-season-4-2

    OdpowiedzUsuń