piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 12

Z perspektywy Patrici
Usiałam na fotelu przy biurku. Dozorca usiadł na przeciwko mnie i walnął uśmiech na pół gęby. Nie wiedziałam co mam powiedzieć więc czekałam, aż się odezwie.
- Jakie mieli miny - zaczął po chwili, poprawiając się na swoim zabytkowym fotelu. - Myślisz, że przesadziłem? Chciałem wzbudzić u nich respekt.
- Niee wcale pan nie przesadził - odpowiedziałam, sporo mijając się z prawdą.
- Wolałbym, żebym nikt tu nie wchodził. Mam wiele pamiątek, które łatwo uszkodzić - tłumaczył. - Mam do ciebie takie pytanie, Patricio. - Nagle spoważniał, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Słucham. - Byłam bardzo ciekawa o co chce się zapytać.
- Kompas, a raczej busola. Victor miał mi ją tu zostawić, ale nie mogłem jej znaleźć. Wiesz, gdzie może ona się znajdować?
Zesztywniałam. Jak mogłam o niej zapomnieć!? Zgubiłam ją tamtej nocy i raczej już nie znajdę. Las wokół szkoły jest ogromny. Zresztą co on gada? Victor dał mi ją i wyraźnie powiedział, że mam  nikomu nie mówić. Bardzo mu na tym zależało więc czemu niby miałam mu coś powiedzieć. Jakby nie było Victora znam dłużej.
- Nie wiem nic o tym - skłamałam. - A jak wygląda?
- Bardzo stara i pozłacana - powiedział patrząc na mnie uważnie. Atmosfera w gabinecie zrobiła się ciężka. - Jeżeli nie wiesz to trudno. Mam jednak nadzieję, że jeśli się czegoś dowiesz to dasz mi znać. Może mogłabyś dla mnie jej poszukać?
- Jak ją znajdę to dam panu znać - powiedziałam i wstałam. Chciałam jak najszybciej z tond wyjść.
- Mam nadzieję, że nie wystraszyłem cie za bardzo.
Na jego bladą twarz powrócił uśmiech. Odsunął cicho fotel i wstał. Podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Myślę, że się dogadaliśmy. Wyglądasz na mądrą dziewczynę Patricio, więc nie powinno być żadnego problemu. - Stał przez chwile z wyciągniętą ręką. W końcu podałam mu swoją. Jego uścisk omal nie złamał mi kości, ale nie dałam nic po sobie poznać.
- Tak - odpowiedziałam tylko.
 Coś czułam, że właśnie wpakowałam się w niezłe bagno. Może właśnie przed tym ostrzegał nas Sweet w szkole, mówiąc żebyśmy się do niego nie zbliżały. Niebieskie oczy Baltazara wpatrywał się we mnie chcąc się upewnić, że zrozumiałam przekaz. Tak, doskonale go zrozumiałam. Kolejny świr, który chce żebym znalazła mu busole, którą gdzieś zgubiłam. Byłam tylko ciekawa co się stanie jeżeli tego nie zrobię. Nagle do gabinetu wparował Eddie. Drzwi trzasnęły o ścianę, robiąc sporo hałasu. Ten to ma wejścia.

Z perspektywy Eddiego
Stałem przez chwile na korytarzu. Wszyscy poszli już do do salonu i rozmawiali ściszonym głosem na temat dozory. Ja wpatrywałem się w okno, aż w końcu zdałem sobie sprawę, że muszę coś zrobić. Wbiegłem na górę i szarpnąłem za drzwi. Narobiły hałasu uderzając o ścianę. Patricia spoglądała na mnie zdziwiona. Ulżyło mi jak zobaczyłem ją całą i zdrową.
- To ja już pójdę. Muszę zajść w jedno miejsce - odezwał się Baltazar i wyszedł posyłając mi uśmiech. Jakby wiedział dlaczego tu wbiegłem... ale to nie możliwe. Podszedłem do Patrici i odsunąłem ją od okna.
- Co ty wyprawiasz?! Nie umiesz normalnie wejść?! - wydarła się, chodź miałem dziwne wrażenie, że zaraz wybuchnie śmiechem.
- Chciałem zobaczyć, czy wszystko w porządku.
- Jesteś nienormalny.
- To ja się martwię o ciebie, a ty mnie obrażasz?
- Dokładnie - odpowiedziała od razu i wyszła z gabinetu.
- Czekaj - zatrzymałem ją przed schodami na korytarzu. - Musimy pogadać.
- Tak od razu do sedna? Bez gry wstępnej?
- Dobra ja proponuje wrócić do początku, czyli...
- Czyli kiedy przy każdej okazji waliłam cię w mordę? - przerwała mi. - Jestem za!
- Eeee nie, miałem na myśli, moment w którym się przyjaźniliśmy.
- Ooo to taki w ogóle był?
- Yacker, ja mówię poważnie!
- Ale ja też. Wypad z baru chłopcze - powiedziała i poszła na dół.
- No weź!
- Ty trzymaj się najdalej jak możesz! Im mniej ciebie, tym lepiej - powiedziała i zeszła na dół.
- Może być z tym spory problem - powiedziałem jeszcze, a ona spojrzała na mnie i uśmiechnęła się prawie nie zauważalnie.
Zszedłem do kuchni zrobić sobie herbaty. Trudy kupiła jakąś nową owocową, więc postanowiłem ją wypróbować. Zrobiłem dla siebie i Gaduły i zaniosłem jej. Siedziała na kanapie i rozmawiała z Joy. Usiadłem obok niej i podałem jej herbatę.
- Za co? - spytała, spoglądając podejrzanie na kubek.
- To już przyjaciel nie może zrobić przyjaciółce herbaty?
- Chyba może - powiedziała bez przekonania.
- Spróbuj, jakaś nowa. Trudy kupiła dwa opakowania.
- Jest gorąca.
- Mogę ci podmuchać - zaproponowałem z uśmiechem za co oberwałem po głowie. - Zniszczysz mi fryzurę.
- Jak mi tego brakowało - uśmiechnęła się i napiła. - Faktycznie dobra.
- Jak dzieci, jak dzieci - wtrąciła Joy patrząc na nas z politowaniem.
- Mogłaś powiedzieć też bym ci zrobił.
- Nie, dzięki. Chce jeszcze pożyć.
- Aaaa! Eddie otruwa ludzi herbatą! - wrzeszczał Alfie wchodząc do pokoju z Jeromem i Willow.
- Nie, nie. Ta herbata ma dobą aurę - powiedziała Willow, kierując się do kuchni. - Idę sobie zrobić.
- Ty też chcesz zatruć mnie herbatą!
- Alfie...
- Nie! Idę do zamrażarki!
- Jakiej zamrażarki? - spytał Jerome.
- Trudy kupiła nową przenośną zamrażarkę. Ponoć jest ogromna - odpowiedziała mu Mara, wchodząc do salonu.
- Nic mu się nie stanie jak będzie tam siedział?
- Przestań, przecież się nie zmieści.
Moje kolano zaczęło wibrować. Wyjąłem telefon i przeczytałem wiadomość od Fabiana. Zarządził zebranie Sibuny. Alfie po chwili zmył się salonu. Patricia również dostała wiadomość, ale zignorowała go. Wziąłem od niej kubek przez co zgromiła mnie wzrokiem.
- Zrobię ci później nową, chodź - powiedziałem i wziąłem ją za rękę, ciągnąc za sobą do mojego pokoju.
- Nie chce - oznajmiła.
- Nawet dla mnie? - spytałem, spoglądając na nią przez ramię.
- Szczególnie dla ciebie.
Westchnąłem i weszliśmy do pokoju. KT już tam była i siedziała roztrzęsiona na moim łóżku. Fabian i Alfie przyglądali się jej nie wiedząc za bardzo co robić. Puściłem Patt i podszedłem do dziewczyny.
- Co jest? - spytałem, siadając obok niej.
- Widziałam go!
- Kogo? - spytał Fabian, marszcząc czoło.
- Tego mężczyznę! Powiedział, że chce dostać serce Zguby Anubisa i zniknął! On chce moje serce!
- Ej spokojnie, nie pozwolimy na to.
Musieliśmy coś  z tym zrobić. KT była przerażona. Nie mogłem czekać co będzie dalej. Jak na razie są tylko ostrzeżenia, a na tym pewnie nie poprzestanie. Sara mówiła, że jego sposobem na oddanie serca będzie manipulowanie Zgubą Anubisa. Właśnie to teraz robił. KT nie mogła się uspokoić, trzęsła się. Daleko jej jednak jeszcze było do oddania dobrowolnie życia tej zjawie. Zresztą równało się to z samobójstwem, a nie mogłem na to pozwolić.

Z perspektywy Patrici
Stałam oparta o komodę. Jak weszliśmy KT była roztrzęsiona i prawie płakała. Było mi jej szkoda. Jak usłyszałam o tej zjawie to ciarki przeszły mi po plecach. Raptownie pojawił się Lavrei. Omiótł mnie wzrokiem patrząc, czy jestem bezpieczna.
- Wszytko w porządku - usłyszałam w głowie. Wzdrygnęłam się. Poczułam się jak nawiedzona z tymi głosami w głowie. Przytaknęłam lekko. - Jak tak dalej pójdzie to łatwo mu będzie ją wykończyć.
Miał rację. Obowiązkiem potomka jest ochrona Zguby Anubisa. Moim obowiązkiem było pomóc jej jakość. Lavrei uważał, że ta cała busola odganiała zjawy. Musiałam ją znaleźć i dać KT. Tylko co ja im powiem jak się mnie zapytają skąd ją mam? Nie mogę powiedzieć, że dał mi ją Victor.
- KT, jesteśmy tutaj żeby cie chronić - powiedział Fabian.
- W sumie to ja mam pomysł - wtrąciłam i wszyscy na mnie spojrzeli. - Jest przedmiot, który chroni przed dostania się do tego świata właśnie taki istot. Busola.
- Busola? - powtórzył Alfie.
- Natknęłam się kiedyś na jakąś wzmiankę o niej w bibliotece Frobisher. Całkowicie przypadkiem.
- Czyli, że gdyby KT ją miała to ta zjawa nie mogłaby się do niej dostać - upewniał się Fabian.
- Właśnie tak, ale musi mieć ją przy sobie.
- Wiesz jak wygląda? Gdzie jej szukać?
- Nie - skłamałam.
- Dobra. - Eddie wstał z łóżka. - Nie ma na co czekać. Powinniśmy od razu iść do biblioteki Frobishera i znaleźć tą książkę. Może będzie tam wskazówka gdzie ją znaleźć. Im szybciej tym lepiej.
- Pójdziemy pod wieczór. Zaraz będzie obiad i lepiej nie znikać od tak.
- Dobra, to spotykamy się tutaj w pokoju przed kolacją - oświadczył.
Wszyscy się zgodziliśmy i rozeszliśmy. Eddie został jeszcze w pokoju z KT próbując ją uspokoić, a Fabian i Alfie poszli do salonu. Ja udałam się do swojego pokoju po kurtkę.
- I co masz zamiar zrobić? - spytał na głos Lavrei.
- Jak to co? Idziemy szukać tej głupiej busoli. KT długo tak nie wytrzyma.
- A co z tobą? Victor musiał mieć jakiś powód skoro ci ją dał.
- Nie braliśmy pod uwagę, że on zacznie nawiedzać KT. Mniejsza ze mną. Ja dam sobie radę, ale spójrz tylko na nią. Widziałeś w jakim jest stanie.
- Dobra, ale jak masz zamiar ją znaleźć? Las jest duży.
- Od czego mam ciebie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. On tylko westchnął i pokiwał głową.

6 komentarzy:

  1. Czy tylko ja jestem pod takim wrażeniem, że nie jestem wstanie pisać bez piszczenia? Jak ty możesz twierdzić, że ja mam talent? Twoje opowiadanie są bajeczne, wciągają od pierwszego akapitu. Czytasz, czytasz i dziwisz się, że tak masakryczne szybko kończysz. Przegapiłam premierę 11 rozdziału, ale może to lepiej, miałam dwa rozdziały tylko dla siebie. Cudowne chwilę. Dodaj zakładkę "Bohaterzy", żebym mogła wyobrażać sobie jak wyglądają postacie. Znaczy, Fabian jest uroczy i jego buźkę się zapamiętuje. Ale jak np. Lavrei mogłabyś dodać. Czekam na kolejne, dawaj, dawaj dawaj! Kiedy będzie nowy rozdział? Mam nadzieje, że szybko, bo Twoje opowiadanie jest tak niesamowite, że chcesz kolejne. I czytasz i czytasz. Jeszcze sobie włączyłam piosenki takie faajne z playlisty innego bloga i zamarłam przed monitorem. Oddaj trochę talentu <333

    Kocham, Joylitte
    XXXX

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne
    tylko czekać na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne ff.
    Kocham twoje opowiadania.

    OdpowiedzUsuń