Z perspektywy Patrici
Wparowałam do Anubisa, a za mną Alfie. Zgięłam się w pół i oparłam dłonie na udach, próbując złapać oddech. Słyszałam obok sapanie chłopaka. W środku panował półmrok. Niebo się rozjaśniło i można było przyjrzeć się gwiazdą. Po chwili wyprostowałam się i zobaczyłam Trudy. Kobieta miała zamknięte oczy i nawet na nas nie spojrzała. Szła na oślep po schodach na górę.
- Trudy? - zawołałam. Nie doczekałam się jednak odpowiedzi.
- Ona lunatykuje - odezwał się Alfie i uśmiechnął. - Trudy! Trudy! Zjadłem wszystkie ciastka!
- Co ty robisz? - spytałam, zatykając chłopakowi usta dłonią.
- Przyznaje się - powiedział, zabierając moją rękę. - Przynajmniej mi się nie oberwie.
- Jesteś nie możliwy.
- Trudy! To ja wyjadłem lukier z ciasta!
- Alfie, zamknij się!
- Sama się drzesz!
- Zwracam ci uwagę!
- Co się dzieje.... - wyszeptała Trudy i otworzyła oczy.
- Obudziła się - szepnęłam.
Alfie zaciągnął mnie do pokoju Eddiego i Fabiana, który na nasz widok podniósł głowę znad książki. Blondyn zdjął słuchawki z głowy i wstał.
- Gdzie wyście byli?!
Spojrzałam na Alfiego. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć, bo przecież nie prawdę. Przez chwilę panowała cisza. Modliłam się w duchu, żeby Lewis nie puścił pary z gęby.
- To ja wytłumaczę - odezwał się w końcu Alfie, widząc że ja się nie odzywam. - Zauważyłem kosmitę i poszedłem w złym kierunku. Trochu się zgubiłem i spotkałem Trixi, która była na randce. Koleś rozbierał ją wzrokiem! - Eddie zmarszczył brwi i spojrzał na mnie z wyrzutem. - Spotkaliśmy naszego dozorce. Szedł do szkoły i poszliśmy z nim. A tam co?! - Mogłabym przysiąc, że moje serce przestało na chwile bić. - Piknik i nikt go na nas nie zaprosił!
Westchnęłam bezgłośnie. Miałam na dzisiaj już dojść przeżyć. Chciałam tylko walnąć się na łóżko i przykryć ciepłą pościelą. Nie miałam teraz siły na myślenie. Oczy same mi się zamykały, a nogi uginały pode mną. Fabian wyszedł do kuchni, napić się czegoś. Ja też już się zbierałam, kiedy spostrzegłam telefon Eddiego na komodzie, obok jego łóżka. Luknęłam na Alfiego. Po drodze do Anubisa powiedziałam mu, że muszę usunąć pewną wiadomość z telefonu blondyna. Obiecał mi pomoc za zrobieniu mu jutro śniadania i kolacji.
- Eddie, muszą ci coś pilnie pokazać.
Podeszłam do chłopaka i wzięłam go za rękę. Nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie. Pewnie wciąż myślał o tym co powiedział mu Alfie. Będę musiała mu to wytłumaczyć. Ruchem głowy, wskazałam Lewisowi telefon. Przytaknął. Zabrałam Eddiego do salonu.
- Co chcesz mi tutaj pokazać? - spytał ostro chłopak, nawet na mnie nie patrząc.
- Nooo ten... - Rozglądałam się po salonie, próbując coś wymyślić. - Patrz ściana!
- Chcesz mi pokazać ścianę?
- No patrz, jaka on... prosta i ... ceglana.
- Chcesz oglądać w środku nocy ścianę w salonie? - Nie czekając na odpowiedź, odwrócił się i chciał odejść. Coś mnie tknęło i złapałam go za rękę. Nie wiem dlaczego. Po prostu nie chciałam, żeby odszedł.
- Eddie - zaczęłam. - Alfie miał na myśli ptaka.To był taki żart. Wiesz jaki on jest.
- Nie obchodzi mnie to - powiedział i wyrwał rękę z mojego uścisku. Stanął na przeciwko mnie. - Nie jesteśmy już razem. Nie musisz mi się z niczego spowiadać. Łaź sobie z kim chcesz. Przecież ja cie kompletnie nie obchodzę!
- To nie tak...
- Nie - przerwał mi i zbliżył swoją twarz do mojej. - Myślę, że czas to naprawdę zakończyć i zrozumieć, że my już nigdy nie będziemy razem - powiedział, akcentując słowo ,,nigdy". - To koniec. Znajdź sobie jakiegoś chłopaka i bądź z nim szczęśliwa. Życzę ci powodzenia.
- Ale Eddie...
- Skończ! Nie jesteś nic warta! Nie chce cie znać.
Odwrócił się ode mnie i poszedł do swojego pokoju. Stałam przez chwile w miejscu i lampiłam się na ścianę. Poczułam jakby ktoś powoli wbijał mi szpilki w serce. Pierwszy raz w życiu czułam coś takiego.
- I co? Zostałyśmy same. Nie martw się. Ja cie doceniam.
Położyłam dłoń na ścianie. Czułam pod palcami chropowatą powierzchnie tapety. Zrobiłam krok do tyłu i zacisnęłam prawą dłoń w pięść. Walnęłam z całej siły. Ból przeszył mnie jak piorun, ale przyniósł też ukojenie. Dzięki niemu chodź przez chwile każda myśl została zastąpiona przez tępe pulsowanie w dłoni. Walnęłam drugi raz. Tym razem mniej bolało. Zamknęłam oczy i oblizałam usta, chowając rękę do kieszeni szarej bluzy.
- Trixi?
Otworzyłam raptownie oczy. Jerome stał w drzwiach i spoglądał na mnie z uniesioną brwią. Miał na sobie szarą, luźno koszule i czarne, dresowe spodnie. Musiał dopiero wstać, bo włosy miał rozczochrane, stojące na wszystkie strony. Uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
- Oglądam ścianę - powiedziałam i zdziwiłam się kiedy sama usłyszałam swój zachrypnięty głos.
- Aha, czyli w środku nocy podziwiasz i gadasz ze ścianą w salonie.
Roześmiał się i wszedł do kuchni. Wyjął z szafki dwie szklanki i nalał do nich soku. Podszedł do mnie i podał mi jedną szklankę. Spojrzałam na nią podejrzanie.
- Nie zatrułem jej. Sama widziałaś jak nalewałem - powiedział i się uśmiechnął, pokazując równe, białe zęby. Wzięłam od niego sok.
- Dzięki.
- Do usług panno Williamson. - Ukłonił mi się, ciągle się uśmiechając.
- Co ty masz taki dobry humor? - spytałam i sama się lekko uśmiechnęłam. To było zaraźliwe.
- Właśnie dlatego, żebyś ty się uśmiechnęła.
- Jesteś dziwny - stwierdziłam i upiłam łyk soku. Uwielbiałam sok pomarańczowy. Był przepyszny.
- Nazywasz mnie dziwnym? To nie ja gadam w nocy ze ścianą.
- Podziwiałam ja. Zobacz tylko jaka jest... prosta .
Nagle po prostu się roześmiałam. Śmiałam się z całej tej sytuacji. Niby co innego mogłam teraz zrobić? Nie miałam zamiaru dać się szantażować, czy manipulować. Pokaże mu, że nie tak łatwo mnie rozbić. Jestem silna także psychicznie. Nie złamie mnie.
- Widzisz jaki jestem skuteczny...
- Jak mogłeś! - Do salonu wparował Alfie. - Jej nalałeś sok, a mi nie?!
- Ona ma specjalne przywileje - odpowiedział mu i mrugnął do mnie.
- Dobra, szczelam focha. - Poszedł do kuchni nalać sobie soku.
Wyminęłam Jeroma i podeszłam do Alfiego. Spojrzałam na niego porozumiewawczo, ale kretyn nic nie zrozumiał. Zirytowana walnęłam mu w łeb. Stęknęłam, kiedy ból znowu mnie przeszył, od samych palców, aż do ramienia. Szybko schowałam zranioną dłoń z powrotem do kieszeni.
- Za co to było? - spytał Lewis, rozmasowując sobie głowę.
- Za bycie idiotą - odpowiedziałam i dodałam ciszej. - Co z telefonem?
- Aaa trzeba było tak od razu. Pozbyłem się wiadomości. - Objął mnie w pasie. - Mówiłem, że wszystko załatwię.
- O co chodzi? - spytał Jerome, zerkając na nas podejrzanie.
- Trixi robi nam jutro śniadanie i kolacje.
- Ooo świetnie!
Westchnęłam. Zawsze coś za coś. Dlaczego nikt nie robi nic bez interesownie? Zresztą, mniejsza o to.
- Idę do pokoju - odezwał się Alfie i odstawił pustą już szklankę. - Czekam na jutrzejsze śniadanie - powiedział do mnie i wyszczerzył się znikając za drzwiami.
- Też już idę, Trixi - zwrócił się do mnie Jerome. - Ty też idź. Prześpisz się i zobaczysz, że będzie lepiej.
- Idę, tylko dopije sok.
- Dobranoc - powiedział i mrugnął do mnie, a ja odpowiedziałam uśmiechem.
Jak tylko zamknął drzwi od pokoju, odstawiłam sok i wyjęłam bandaż z dolnej szafki. Obdarłam sobie do krwi kłykcie i palce. Wewnętrzną część kieszeni zapaćkałam krwią, ale to był teraz mój najmniejszy problem. Obwiązałam sobie dłoń bandażem. Miałam już w tym niezłą wprawę. Rozprostowałam kilka razy palce ręki i upiłam łyk soku. Stałam tak przez chwile wpatrując się przed siebie. Cisza nagle zaczęła mi dokuczać i irytować.
- Nienawidzę cię, Eddie - wyszeptałam.
Po wpływem impulsu rzuciłam szklanką o podłogę. Szkło rozpryskało się na wszystkie strony. Jednym ruchem strąciłam wszystko z blatu i pchnęłam go. Owoce turlały się po całej kuchni, a do poprzedniej szklanki dołączyły nowe. Chciałam przyćmić to straszne uczucie, bólem.
- Nienawidzę cie, nienawidzę cię, nienawidzę cię - powtarzałam na głos, jakbym chciała przekonać samą siebie.
Oparłam dłonie o chyboczący się blat i zamknęłam na chwile oczy, ciągle to sobie powtarzając. Nie byłam smutna, czy zrozpaczona, tylko zirytowana i zła na samą siebie. Usiadłam na ziemi i oparłam się o drzwi szuflady. Czułam się jak skończona idiotka.
- Spójrz tylko na siebie - odezwał się spokojny głos w mojej głowie. - Potrzebujesz tej busoli.
- Nie, Lavrei. Ona potrzebuję jej bardziej - powiedziałam w myślach.
- Wariujesz. Oni w końcu zauważą zmianę, a to jest niedopuszczalne.
- Daj sobie spokój.
- Zobacz jak się zachowujesz... Boję się, że możesz zrobić sobie krzywdę.
- Dam radę. Ona musi mieć ją przy sobie... - przerwałam, słysząc jak ktoś kuca obok mnie.
Z perspektywy Eddiego
Oparłem się o framugę drzwi i spoglądałem na potłuczone szkoło. Zrobiła niezły burdel w kuchni. Trudy jak to zobaczy, to zwariuję. Cała Patricia. Nie chciałem jej tego wszystkiego powiedzieć, ale myślałem, że tak będzie najlepiej. Nie spodziewałem się, że jest zdolna do ... tego wszystkiego. Kuchnia wyglądała jak by przeszło przez nią wojsko. Patrzyłem na nią, kiedy siedziała oparta o szafkę. Przestała już gadać pod nosem, a jej oddech trochę się uspokoił. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Lubiłem na nią patrzeć. Podszedłem do niej, sięgając po drodze pomarańcze, leżącą pod drzwiami. Wyglądała na wykończoną.
- Nienawidzisz mnie, co? - szepnąłem, kucając obok niej.
Otworzyła oczy i spojrzała wprost na mnie. Zbliżyłem się do niej, odgarniając włosy z jej twarzy, opadające na oczy. Biło od niej ciepło, a poliki miała lekko zaróżowione. Oblizała czerwone usta, a jej oddech znowu stał się nierówny. Trochę przyśpieszony. Jej wzrok powędrował na chwile do moich ust. Powoli nachyliłem się do niej, ale ona nagle pchnęłam mnie na blat za mną. Złapałem ją za ręce i poleciała na mnie. Siedzieliśmy teraz pomiędzy szafkami. Dłonie Patrici leżały na moim torsie. Chciała się odsunąć, zasłonić bandaż, ale przyciągnąłem ją do siebie i objąłem, kładąc głowę na miękkich włosach. Pachniały porzeczką. Był to bardzo przyjemny zapach.
- Jesteś kretynem - wydukała, a jej głos stłumiła moja czarna koszulka, ale i tak ją usłyszałem.
- To nie ja zrobiłem ten burdel, kochanie moje - przypomniałem jej, obejmując ją mocniej. Dopiero teraz zauważyłem jak schudła.
- Nie mów tak do mnie.
- Posłuchaj, byłem wtedy wkurzony i trochę mnie poniosło...
- Przed chwilą mówiłeś, że jestem nic nie warta. - Odsunęła głowę, żeby spojrzeć na mnie. - Nie zapomnę tego. Ja nie będę dziewczyną, do której przyjdziesz kiedy masz taką zachciankę.
Dziewczyna wyrwała się i wstała. Zrobiłem to samo. Szkło zatrzeszczało pod nogami. Za nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć dostałem w twarz z liścia. To było takie raptowne, że aż się cofnąłem i przywaliłem plecami w blat, który spadł na ziemi. Huk rozniósł się po mieszkaniu.
- Ulżyło ci? - spytałem spokojnie, uśmiechając się do niej pogodnie. Jeżeli miało jej to pomóc, to nie miałem nic przeciwko. Szczególnie, że zasłużyłem.
- Do cholery, co z tobą jest nie tak! - Odwróciła się i wyszła z kuchni.
- Jeżeli ma ci to pomóc, to ...
- Nie! Powinieneś mnie nienawidzić - powiedziała już ciszej.
- Dlaczego? - Nie rozumiałem jej pokręconej logiki.
- Wtedy łatwiej byłoby mi nienawidzić ciebie.
- To po cholerę pisałaś tą wiadomość?! - Kurde, miałem jej tego nie mówić.
- Bałam się, że nie zdążę ci tego powiedzieć.... Czytałeś ją?!
- Dlaczego miałaś nie zdążyć? Patt, co się dzieje?
- Czytałeś? - spytała, ignorując moje pytania.
- Nie zdążyłem. Alfie grzebał mi w telefonie i usunął przez przypadek - odpowiedziałem, a na jej twarzy odmalowała się ulga. - Pamiętaj, że cokolwiek byś nie zrobiła, ja zawszę będę po twojej stronie.
- Bo jesteś po prostu głupi - skwitowała.
Weszła po schodach i zniknęła mi z oczu. Ja poszedłem do siebie słysząc jak Trudy zbiega ze strychu. Wszedłem do pokoju. Fabian nie spał. Pewnie obudził go spadający blat, albo czekał na zdanie mu relacji z rozmowy.
- I co? - spytał, odwracając głowę w moją stronę. Walnąłem się na łóżko.
- Dostałem z liścia i zrobiliśmy burdel w kuchni. Znaczy ona zrobiła - odpowiedziałem przyjacielowi.
- Koleś, miałeś tylko iść z nią pogadać w sprawie tej wiadomości, której Alfie nie usunął.
Nie odpowiedziałem mu. Zrozumiałem tylko, że ona nigdy nie przyzna się otwarcie do tego co napisała. Może lepiej udawać, że nie przeczytałem?
- Poczekam, aż sama mi to powie - powiedziałem bardziej do siebie. - Ale nie będę czekał wiecznie. Dam jej tydzień, potem odpuszczę ją sobie.
- Nie zastanawiało cie, dlaczego ona to napisała. Jakby miała cię już więcej nie zobaczyć. - Fabian miał rację, ale nie potrafiłem wymyślić, żadnego powodu. - Ostatnio ma wahania nastroju i chodzi rozkojarzona.
- Schudła strasznie - powiedziałem, przypominając sobie jak ją objąłem.
- Mówi ci, że coś nie gra - chłopak przewrócił się w stronę ściany. - Musisz z nią pogadać, ale na spokojnie. I nie wiem z czego się tak szczerzysz, skoro przywaliła ci z liścia.
- Przynajmniej wiem, że nie jestem jej kompletnie obojętny.
-----------------------------------
Nie wiem co to jest. Nawet nie będę komentować -.-
Dobra, powoli biorę się za zakładkę z postaciami. Przydałaby się.
Myślałam też o zakładce ,,rozmowa z postacią", ale to jak sami chcecie.
Dziękuje za komentarze pod poprzednią notką. Jesteście wspaniali ;).
Świetne!
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńBoskie! Trixie wpadła w szał ^^ z niecierpliwością czekam na nexta:*
OdpowiedzUsuńSuper!I dodaj zakładkę ''Rozmowa z postacią''!
OdpowiedzUsuńRewelacyjny!
OdpowiedzUsuńBaby, I love you!
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie, twoją wyobraźnie, twoje poczucie humoru, twój styl i języki i Patricię, którą stworzyłaś. A raczej - powróciłaś. Taką Williamson pamiętam z 1 sezonu. Czy ja wyczuwam tu Patrome? Bo coś mi się nie wydaję, żeby Jerome był dla niej miły od tak. Zobaczymy co z tego wyniknie.
To 'coś' jest genialne. Jak piszesz tak, nie mając weny, to ja też tak chce. DAWAJ TĄ ZAKŁADKĘ Z POSTACIAMI I ROZMOWAMI! Mam parę pytań do Fabian'a. Huehuehue. Zasługujesz na te komentarze, jesteś świetna.
Zrobiłam już fandomy dla Sapphire (Saphirer), MClarke (MCfam), teraz dla ciebie. Masz nick Iluzjonistka, więc twoi fani to będą Iluzjonators. Nom.
I'M ILUZJONATORS!
Kocham i całuje
Joylitte
XXXX
Rozdział świetny <3 Każdy rozdział jest tak ekscytujący że nie mogę się doczekać następnego więc dawaj go szybko!!!
OdpowiedzUsuńJeny, kocham to. Ile to już razy Eddie dostał w twarz xd.''jeśli to miało by jej pomóc''
OdpowiedzUsuńDlaczego a nie mam takiwgo talentu jak ty ?
Oj uwierz mi, że masz talent. Pewnie nawet lepszy od mojego. Czytam twoje blogi i oba bardzo mi się podobają. Więc nie marudź, że nie masz tylko pisz dalej, bo czekam z niecierpliwością, aż dodasz kolejny rozdział ;)
UsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńSPAM!
UsuńZapraszam na scenariusz, skomentujesz .? : http://housee-of-anuubis.blogspot.com/2013/06/odcinek-80-kilka-informacji.html
suuper^^
OdpowiedzUsuńWoow.. jestem pod naprawdę dużym wrażeniem. To jest epickie. *.* Stara dobra Trixie. ^^ Powinni nakręcić 4 sezon na podstawie twoich opowiadań , zrobił by furorę , zapewiam Cię. :) Patrome.♥
OdpowiedzUsuńAch. I mam jeszcze do cb 2 sprawy. 1st- możesz wyłączyć weryfikację obrazkową? Bo trudno się dodaje komentarze. 2nd- zauważyłam kilka takich samych błędów. Nie wiem czy to tak specjalnie napisałaś, czy nie ale postanowiłam ci zwrócić uwagę. Tylko się za to nie obrażaj : ). Piszesz "Trudni". Powinno być "Trudi". To czekam na nexta:)
OdpowiedzUsuńUważam, że człowiek na błędach się uczy, ale najpierw ktoś musi te błędy pokazać. Dlatego nie mam nic przeciwko. Dzięki temu może później uniknę takich błędów. W sumie to nie mam pojęcia skąd tam te ,,Trduni". Ale już poprawiłam i dziękuje za zwrócenie uwagi :).
Usuńmi osobiście baaaaaardzo się podoba :) uwielbiam twoje opowiadania , a najlepsze jest , to że są długie i straszecznie hipnotyzują ! jak zacznę czytać , to nie mogę się oderwać !
OdpowiedzUsuńSapphire oficjalnie oświadcza, iż zostaję fanką tego oto bloga.
OdpowiedzUsuńStara Patusia! Taka zuaa, a nie jakaś wyloczkowana barbie z 3 sezonu. Its a plastik its fantastik!
Podoba mi się styl, jakim piszesz. Lekko wchodzi, nie zawiera zbędnych obciążeń. Jednym słowem, jest cudnie ♥
Patrome? Oo...
oo...
o...
Spokojnie, nie będę krzyczeć (Sapphire nie wpadnie w krejzi furię, nic z tych rzeczy).
Ich relacja, dodaje wątkowi rumieńców ^ ^
Zobaczymy co się będzie działo. Nie mogę doczekać się następnych części ^ ^
Świetna jesteś ♥
Zapraszam do mnie ^ ^
Zapraszam na kolejny odcinek ^^ :
OdpowiedzUsuńhttp://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/
Jejciu, kocham to co piszesz!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza "podoba mi się" jak Eddie "traktuje" Patricię. P o prostu ich UBÓSTWIAM!! :D
Pozdrawiam, fanka ILUZJONISTKI ;)
XOXO
Zazazarąbisy rororoździalik !!
OdpowiedzUsuńOh Eddi.
OdpowiedzUsuń