Z perspektywy Patrici
Wybiegłam za Alfiem jak tylko zauważyłam, że pobiegł w przeciwną stronę niż do domu Anubisa. Miałam złe przeczucie. No i nie ukrywajmy, chciałam skończyć tę rozmowę z Eddim. Po prostu nie wychodzi mi trzymanie się od niego z daleka skoro on wiecznie gdzieś wokół mnie się szwendał. Nie potrafiłam patrzeć mu w oczy i od tak skłamać, że już nic do niego nie czuję. Jak z nim byłam to było źle, a jak już nie jestem to tęsknie za nim jak nigdy. Może to ze mną było coś nie tak. Skoro siedzę obok chłopaka, dla którego zrobiłam wszystko i lampię się jak idiotka w ścianę. Z zamyślenia wyrwał mnie głośny trzepot skrzydeł. Schyliłam się szybko, kiedy coś przeleciało mi centymetr nad głową. Spojrzałam w górę. Czarne skrzydła trzepotały z całej siły na wietrze, nie poddając się deszczu. Ptak zgrabnie unikał gałęzi drzew, aż w końcu zatrzymał się na jednej i zwrócił czarne ślepia na mnie. Kiedy tak zastygł w bez ruchu łatwo było go przeoczyć. Zlewał się z czarnym niebem i nawet nie drgał kiedy ciężkie krople deszczu uderzały w niego. Przeniosłam wzrok na okolice. Jak zwykle wylądowałam w lesie, ale czego się spodziewać skoro szkoła jest położona w środku lasu? Alfiego nigdzie nie widziałam, czyli go zgubiłam. Byłam ciekawa ile tak biegłam przed siebie zamyślona. Byłam przemoczona do suchej nitki. Deszcz nie oszczędził ani skrawka mojego ciała. Znowu poczułam znane mi dreszcze i spojrzenie czyiś oczu na mnie.
- Alfie? - Chciałam krzyknąć, ale z mojego gardła wydobył się tylko cichy szept. - Lavrei?
- Trixi? Trixi! Jak się ciesze, że tu jesteś. Chyba pobiegłem złą drogą, a ten cham nie chce wskazać mi drogi. - Alfie podbiegł do mnie z uśmiechem.
- Z czego się cieszysz? - zapytałam już bardziej rozluźniona.
- Nie wiedziałem, że ty też lubisz noce spacerki w nocy.
- Idioto, pobiegłam za tobą!
- Czemu ten ptak się na ciebie tak gapi? - spytał i wskazał na czarne zwierze. Faktycznie, ptak spoglądał na mnie jakoś tak dziwnie. Kiedy zauważył, że na niego patrze przeniósł wzrok na drzewa za mną.
- Zdradzasz Eddiego! - wykrzyknął nagle chłopak, wskazując na mnie oskarżycielko. Chwile zajęło mi dojście o kim on mówi.
- Z kim? Ptakiem!?... Poza tym, ja na nie jestem z Eddim - dodała zirytowana. Czemu oni nie mogli tego zrozumieć.
- Wymykasz się w nocy na potajemnie randki z tym... ptakiem! Przecież widzę jak ten ptak rozbiera cie wzrokiem!
- Ah jasne! I co jeszcze?
- Eddie o wszystkim się dowie!
- A proszę cie bardzo! Leć nawet teraz do niego.
Chłopak odwrócił się o de mnie i zrobił jeden krok. Potem z powrotem odwrócił się do mnie.
- Eee trendy?
- Nie mam pojęcia! - Jak bym wiedziała to sama bym już dawno stąd poszła, a nie stała na deszczu ze zboczonym ptakiem.
- Trixiiiee...
- Czego?
- Baardzo cie lubię - powiedział i walnął uśmiech na całą gębę.
- Eh nie martw się. Nie zostawię cie tu samego.
- Chciałem się tylko upewnić.
- A tak w ogóle to kogo pytałeś się o drogę? - spytałam zainteresowana.
- Spotkałem kolegę, ale cham nie chciał nic powiedzieć!
- Czyli?
Alfie wysunął rękę i otworzył powoli mocno zaciśniętą dłoń. Kostki pobielały mu od zaciskania. W środku była mała mrówka. Miałam teraz wielką ochotę przywalić Lewisowi drzewem w łeb.
- To jest mrówka - powiedziałam próbując mówić spokojnie. - I ty się dziwisz, że ci nie odpowiedziała?
- Może ma chore gardło i nie może mówić. - Spojrzał z litością na mrówkę. - Może wymasujesz jej gardełko, to się lepiej poczuję.
- Dlaczego akurat ja?!
- Bo on pewnie by wolał, żeby to zrobiła dziewczyna.... O ludzie, on chyba nie oddycha! Zrób mu szybko sztuczne oddychanie!
- Nie będę robić twojej zdechłej mrówce sztucznego oddychania!
- Ale jak zdechnie to nie powie nam jak dojść do domu.
- Jak dojdziemy do domu to ja już dopilnuję, żebyś nie mógł mówić.
- A pomasujesz mi gardełko?
- Nie! Alfie mrówki nie mówią! Ile razy mam ci to tłumaczyć!
- Oh zapomniałem! Myślałem, że może nie zna się na kierunkach i wstyd jej się odezwać.
Odgarnęłam mokre włosy z twarzy. Czułam bijący ode mnie chłód. Nieźle zmarzłam, ale przynajmniej znalazłam Alfiego. Chociaż teraz, to miałam ochotę go tu zostawić razem z tą mrówką. Bałam się, że naprawdę mógł kogoś spotkać. Może nawet Baltazara? Dobra, teraz to nie ważne. Nic mnie nie da rozważanie co by było gdyby. Ważne jest to co jest teraz, a teraz musieliśmy dojść do domu Anubisa.
- Już mi stąd! Głupie ptaszysko.
Znieruchomiałam na dźwięk tego głosu. Bałam się odwrócić w jego stronę. Usłyszałam tylko jak ptak zatrzepotał skrzydłami, zakrakał i przeleciał obok mnie. Omal nie wpadł na moje ramię. Przelatując nie spuszczał ze mnie wzroku. Czarne ślepia działały na mnie jakoś dziwnie. Były hipnotyzujące i miały dziwną głębie.
- Patricio! Nie czas teraz na to! - zbeształam się w myślach.
Nabrałam do płuc powietrza. Nawet nie zauważyłam, że je wstrzymałam. Alfie chciał mnie minąć i do niego podejść, ale szybko złapałam go za rękę. Chłopak spojrzał na mnie. Widziałam na jego twarzy troskę i zdziwienie zapewne spowodowane moim zachowaniem.
- Spokojnie Trixi. To nasz dozorca - powiedział i złapał mnie za rękę. Zmusił mnie tym samym do odwrócenia się i spojrzenia na Baltazara.
- Wszystko w porządku? - spytał. - Jesteś strasznie blada.
- Tak - odpowiedziałam krótko. - Co pan tu robi?
- To raczej ja was powinienem o to zapytać. Uczniowie nie powinni przebywać na zewnątrz o tej godzinie i szczególnie jak jest taka pogoda.
- Zgubiliśmy się - wtrącił Alfie. - Może nam pan powiedzieć jak wrócić?
- Zaszliście dojść daleko. Wrócicie ze mną tylko muszę jeszcze coś załatwić.
- Nie trzeba. Niech nam pan tylko wskaże drogę - powiedziałam.
- Nie mogę was tak puścić. Może wam się coś przytrafić. - Odwrócił się i ruszył w krzaki. Alfie pociągnął mnie za nim. - Na przykład takie ptaszyska. Są strasznie wredne.
- To tylko ptaki - wtrącił Alfie, spoglądając na mnie znacząca. - Wariat - szepnął mi do ucha, a ja odpowiedziałam uśmiechem. W pełni się z nim zgadzałam.
- Wiecie jak zwą te ptaki? - Zrobił krótką pauzę jakby próbował sobie przypomnieć. - Są wyżeraczami serc.
- Oczywiście - powiedział sceptycznie chłopak. - Jakby nie mogli normalnie nazwać.
- Wyczuwają śmierć - kontynuował nie zrażony dozorca. - Latają za tą osobą, a kiedy umiera zabierają jej serce i zanoszą bogowi Anubisowi.
- Zanoszą Anubisowi? - spytałam zainteresowana.
- Tak. Mówi się, że te ptaki mają własną duszę. Jest też legenda o człowieku, który w ten sposób oszukał Anubisa. Zaprzyjaźnił się z ptakiem, który przeleciał zabrać jego życie... Ale to tylko głupia legenda.
- A mi tam przypominał Corbiera - dodał swoje Alfie, ale ja myślałam już tylko o tym, co ten ptak robił przy nas. Oczywiście biorąc pod uwagę, że ta bajeczka jest prawdziwa, a to raczej mało prawdopodobne.
Doszliśmy do szkoły. Cóż, tego się nie spodziewałam. W sumie nie miałam pojęcia jak to się stało. Teraz chciałam tylko znaleźć się w ciepłym i suchym miejscu. W końcu co złego może stać się nam w szkole? Baltazar otworzył nam kluczem drzwi i przepuścił przodem. Byłam ciekawa skąd ma klucz, ale wolałam się mu nie narażać pytaniami. Weszliśmy do środka, robiąc wszędzie kałuże. Alfie rozglądał się ciekawie dookoła. Dla niego była to pewnie świetna przygoda, a mi przypomniały się moje ostatnie noce odwiedziny w szkole. Wtedy kiedy szłam tutaj na spotkanie i znalazła mnie prawie cała Sibuna w gabinecie Sweeta. To wszystko wyglądało naprawdę podobnie. Nawet pogoda się zgadzała, chociaż o tej porze roku ciągle pada. Szliśmy wzdłuż korytarza, tak jak ja ostatnio. Tym razem okna były pozamykane i cisza była wręcz przerażająca. W gabinecie chemicznym nie turlały się żadne przedmioty. Z niewielką nadzieję, spojrzałam na gabinet Sweeta. Byłam pewna, że Eddie nie pozwoliłby żeby cokolwiek mi się stało. Naprawdę, pragnęłam teraz jego obecności. Chciałam się do niego przytulić... Ludzie, co ja gadam! Jestem Patricia. Nie potrzebuję nikogo do szczęścia! Sama o siebie zadbam. Na potwierdzenie własnych myśli podniosłam wzrok z podłogi. Zerknęłam na Baltazara. Uśmiechnął się lekko, patrząc ciągle przed siebie. Odczułam satysfakcję, że potrafię poradzić sobie sama. Że samą jest mi dobrze.
- Gdzie idziemy? - spytał Alfie, idąc obok mnie. - Chce iść spać.
- Proszę cie bardzo - odpowiedział mu i otworzył drzwi do gabinetu dyrektora.
- Mamy spać w szkole? Czemu nie wracamy do domu? Ja nie chce tu zo...
Dozorca wepchnął go nagle do środka i przekręcił klucz w zamku.
- Co ty robisz?! - krzyknęłam spanikowana. Jeśli Alfiemu coś się stanie, to nigdy sobie nie wybaczę.
- Spokojnie. Posiedzi sobie tam przez jakiś czas, a my tymczasem pójdziemy na spotkanie z pewną osobą, która bardzo pragnie cie zobaczyć.
- Zabijecie mnie? - spytałam, kiedy ciągnął mnie wzdłuż korytarza.
- Bardzo możliwie.
Szłam na śmierć! Ten głupi ptak pewnie to wyczuł i przyszedł zabrać moje serce do Anubisa. Tylko poco one mu? Jestem bezużyteczna. Przynajmniej Eddie będzie miał spokój i znajdzie sobie jakąś nową dziewczynę. Na pewno będzie lepsza ode mnie. Tylko chciałam mu jeszcze powiedzieć, że go kocham. Nigdy tego nie zrobiłam i już nie zrobię. Ja już nigdy go nie zobaczę... To było gorsze od samej śmierci. Czy ja naprawdę, aż tak go kocham?
Wyjęłam cicho wolną ręką telefon z kieszeni. Nie patrząc nawet na ekran wystukałam numer, który znałam na pamięć i napisałam dwa słowa, które były dla mnie w tej chwili ważniejsze niż wszystko. On po prostu musiał wiedzieć.
Super!!! Mam nadzieję ,że dodasz szybko nexta
OdpowiedzUsuńSuper!Dodaj szybko next!
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest bardzo ciekawe :D Tego bloga dodaję do polecanych, a w zamian mogłabyś zaobserwowac mojego? --> housee-of-anuubis.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZ góry bardzo dziękuję ;]]
Świetny rozdział!!! już nie mogę się doczekać następnego:)
OdpowiedzUsuńPowinnaś pisać, kiedy dodasz nowy rozdział, bo ja już nie mogę usiedzieć na miejscu! Masz taką niesamowitą wyobraźnie, twój język jest taki lekki i przyjemny w czytaniu. Zazdroszczę ci. Cholernie ci zazdroszczę talentu. Na początku była pewna, że to będzie raczej zabawny rozdział, wygłupy Alfiego a Patricia będzie go gasiła i uspakajała wrednymi tekstami. A potem doszłam do TEGO momentu. Ciarki mnie przeszły. Twoje opowiadania mają niesamowitą moc. Potrafią pobudzić wyobraźnie.
OdpowiedzUsuń"Pisanie nie polega jedynie na wyrażaniu myśli, to także głęboka zaduma nad wymową każdego słowa."
Pasuje do Ciebie ten cytat. Każde słowo świetnie przemyślane. Talent. Po prostu wielki, niesamowity talent ♥ Kocham Cię ♥
Twoja wielka fanka
Joylitte
XXXX
super
OdpowiedzUsuńKolejne świetne opowiadanie. Zazdroszę talentu , chciałabym umieć pisać tak realistycznie. Niewiele osób to potrafi , lecz Ty tak. Masz świetny styl. ^^ W zupełności zgadzam się z Joylittle. ;3
OdpowiedzUsuńJesteś moim mistrzem. *.*
dlaczego każde twoje opowiadanie sprawia , że z moich oczu płynął łzy ? JESTEM TWOJĄ FANKĄ ! <3 KOCHAM twoje opowiadanie i twoje słowa i wszystko i CIEBIE za to , że piszesz i mogę tak długo wymieniać <3 ahhhh długo !
OdpowiedzUsuń- Zdradzasz Eddiego! - wykrzyknął nagle chłopak, wskazując na mnie oskarżycielko. Chwile zajęło mi dojście o kim on mówi.
OdpowiedzUsuń- Z kim? Ptakiem!?... Poza tym, ja na nie jestem z Eddim - dodała zirytowana. Czemu oni nie mogli tego zrozumieć.
- Wymykasz się w nocy na potajemnie randki z tym... ptakiem! Przecież widzę jak ten ptak rozbiera cie wzrokiem!
- Eee trendy?
- Nie mam pojęcia! - Jak bym wiedziała to sama bym już dawno stąd poszła, a nie stała na deszczu ze zboczonym ptakiem.
Alfie wysunął rękę i otworzył powoli mocno zaciśniętą dłoń. Kostki pobielały mu od zaciskania. W środku była mała mrówka. Miałam teraz wielką ochotę przywalić Lewisowi drzewem w łeb.
- To jest mrówka - powiedziałam próbując mówić spokojnie. - I ty się dziwisz, że ci nie odpowiedziała?
- Może ma chore gardło i nie może mówić. - Spojrzał z litością na mrówkę. - Może wymasujesz jej gardełko, to się lepiej poczuję.
- Nie! Alfie mrówki nie mówią! Ile razy mam ci to tłumaczyć!
- Oh zapomniałem! Myślałem, że może nie zna się na kierunkach i wstyd jej się odezwać.
Teksty zarąbiste.Końcówka brak słów.