wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 28

- Victor, używa twojego szamponu! - darł się Alfie, leżąc na ziemi z dywanem. Jerome uratował się, odsuwając szybko od drzwi. Biedny chłopak trafił w próżnie.
- Ale ja swoją Schaume wziąłem ze sobą. Wszędzie ją zabieram.
- Więc... to była Fabiana?
- M...Moja? - brunet pojawił się w holu ze łzami w oczach. Opadł z hukiem na podłogę i schował twarz w dłoniach. - Moja Schauma! Jak mogłeś, to zrobić, Victorze! Będzie miała traumę na całe życie!
Alfie przytargał do niego dywan i usiadł obok po turecku. Ze smutną miną, klepał Ruttera po plecach.
- Czułem się podobnie, kiedy odebrano mi Fione - pocieszał go. - Proszę, możesz się przytulić.
Podsunął mu pod nos dywan. Fabian rzucił się na ,,psa" i zamknął w objęciach. Wtulił w niego twarz i zaczął głośno szlochać. Eddie zaczął się śmiać, więc dostał ode mnie z łokcia. ,,To poważna sprawa, więc zachowaj trochę powagi" - szepnęłam do niego i zgromiłam wzrokiem. Twarz Alfiego rozpogodziła się. Zerwał się na nogi i podbiegł w podskokach do Jeroma. Szepnął mu coś na ucho. Clark wyszczerzył się i udał za chłopakiem na górę, po schodach. Podczas, gdy Fabian wypłakiwał się w dywan, a Victor przepraszał go i tłumaczył swoje zachowanie rozdwojonymi końcówkami, Alfie i Jerome znieśli ze schodów drzwi. Tak, drzwi z gabinetu dozorcy. Lewis znosił je na plecach. Szczęśliwy postawił przed Fabianem.
- Możesz obsmarkać, Sir Fredriga Victora Rodenmara Juniora - oznajmił zadowolony Lewis. - Fione mi oddaj. Jest moja!
Wyrwał chłopakowi psa, a Fabian nie mając już czego obejmować rzucił się na drzwi. Alfie je puścił i poleciały na bruneta, przygniatając go do podłogi. Mu to jednak wcale nie przeszkadzało. Oplótł rękoma i nogami drzwi i szlochał w klamkę.
- To moje drzwi! - wrzeszczał Victor, siłując się z chłopakiem. - Oddaj je! - Chłopak nie chciał odpuścić i zerwał się na nogi. Narzucił na plecy drzwi i wybiegł na dwór uciekając przed dozorcą.
- Uuu Victor jest zazdrosny - wtrącił Jerome.
Dopiero teraz wszyscy sobie o nim przypomnieli. Joy przytuliła go tylko i odeszła na górę. Chciałam do niej iść, ale nie mogłam się ruszyć. W końcu chłopak wszedł do salonu. Przywitał się z Eddim, uściskiem dłoni, a mnie pocałował w policzek. Blondyn nie był zadowolony i mocniej mnie objął. Miałam wrażenie jakby cały dom mógł usłyszeć moje pęknięte żebra. Ból przeszył mnie i nie wiele myśląc, pchnęłam Eddiego z całej siły. Chłopak spadł z impetem z kanapy i wylądował na ziemi. Spojrzał na mnie zdziwiony, Jerome siedzący na fotelu ryknął śmiechem.
- Wiedzę, że jesteś w formie, Trixie - śmiał się.
- Za co to było?! - spytał chłopak, rozmasowując plecy.
- No... Mrówka po tobie chodziła.
- Mrówka? - spytał ogłupiały.
- No wiesz, takie zwierzątko z oczami i kończynami - wytłumaczyłam.
- Tak. Wiem jak wygląda mrówka - warknął, gramoląc się na nogi.
- Ja bym tam wątpił - wtrącił swoje, Jerome.
- To jest nas dwóch, Jerome - dopowiedziała z uśmiechem. Eh jak dobrze jest mieć go z powrotem.
- To ja wam nie przeszkadzam - powiedział urażony blondyn i wyszedł z domu, narzucając przed tym skórzaną kurtkę.
- Walnął focha. - Zrobiło mi się trochę źle. No, ale przecież nie mówiłam tego na serio.
- A on co taki wyczulony się zrobił? - spytał mnie Jerome.
- Nie wiem.
Nie miałam ochoty na rozmowę. Jerome, to wyczuł i usiadł obok na kanapie, zgarniając po drodze pilot. Ucałował mnie w policzek i włączył telewizor. Ktoś stojący z boku mógłby nas uznać za parę.
- Czy ja dobrze słyszałem, że Stefani Victor Rodenmar została perfidnie zrzucona z Eddiem na podłogę?! - krzyknął ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, Alfie. Wpadł do salonu omal nie zabijając się o świeczkę Willow, leżąco prawie na środku pokoju. Ponoć odganiała złe duchy.
- Spokojnie, Eddiemu nic nie jest - wytłumaczył Clark.
- Co mnie Eddie obchodzi!? Ja się o mrówkę martwię! Co ona ci takiego złego zrobiła, Trixie!? - lamentował.
- Zabiera mi powietrze do oddychania.
- Ale ona ma małe płuca!
- Skąd wiesz jakiej wielkości mrówka ma płuca? - spytałam zaciekawiona.
- No wiesz... Zdiagnozowałem u Stefani gorączkę. Miała również drgawki i piane jej z ust leciała. Więc pomyślałem, że jak ją rozetnę na pół, to ta gorączka wyleci z niej.
- A nie pomyślałeś, że ona może mieć wściekliznę? - odezwał się Jerome. Pogładził się po brodzie, intensywnie nad czymś myśląc.
- Mrówka chyba nie może mieć wścieklizny - wtrąciłam.
- Powtórz, to jak przyjdzie do ciebie w nocy i pożre w całości ciebie i cały dom.
- Mrówka? - upewniłam się.
- No a jak! - krzyknął Alfie. - Ja raz widziałem jak wszamała wszystkie liście na drzewie. Sięgadła głową i skubała... A może to była żyrafa?... Zresztą jaka to różnica. Na szczęście mam jeszcze brata Stefani, Horacego Victora Rodenmara - oznajmił z dumą i uniósł wysoko głowę.
- Victorowi, raczej nie spodobają się te imiona - powiedziałam.
- Czyli nie mam co liczyć, że przyjdzie na ślub Horacego? - spytał smutnie.
- Racze nie.
Spojrzeliśmy po sobie z Jeromem, a później na kanapę, na której siedzieliśmy. Skoro tak naprawdę nie zabiliśmy Stefni, to znaczy, że ona ciągle tam jest. Clark zerwał się na równe nogi, ciągnąc mnie za rękę. Nie miałam siły utrzymać się na nogach i poleciałam prosto na chłopaka. Na szczęście, albo i nie, Clark mnie złapał. Objął w pasie i przytrzymał. Poczułam jak napiął mięśnie ramion i torsu.
- Uuu wiedzę, że na pocałunku się nie skończyło. - Alfie walnął uśmiech na pół gęby i w podskokach udał się na górę, zapewne do Willow. Na korytarzu minął Eddiego, który stał i przyglądał się nam. Jego twarz nie wyrażała kompletnie nic. Stał tylko i patrzył się na nas. Odepchnęłam Jeroma. Zachwiałam się, ale udało mi się ustać.
- Źle stanęłam i coś z nogą no i jakoś tak... - chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale przerwałam. Niby czemu mam się tłumaczyć? Co to niby ma być! - Nie muszę ci się tłumaczyć!
Eddie nic nie mówiąc poszedł do pokoju. Byłam pewna, że usłyszę zaraz głośny huk drzwi, ale nic takiego nie nastąpiło. Do domu weszła Kara. Każdy jej krok pozostawiał za sobą brudne ślady błota na wypolerowanej przez Trudy podłodze. Przechodząc przez hol, zimne powietrze wbiło się w moją odsłoniętą skórę jak małe igiełki. Jutrzejszy dzień zapowiadał się mroźny i ponury. Warknęłam do Tatiany, żeby zamknęła drzwi i nie wpuszczała chłodu do domu. Pomimo bólu, dokuśtykałam do pokoju Eddiego. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Próbowałam postawić się w jego sytuacji i na nie moją korzyść doszłam do wniosku, że zabiłabym go. Przecież to zdrada... Cholera, zdradziłam Eddiego. Nie specjalnie, ale ja bym mu tego nie wybaczyła, więc jak mogę oczekiwać tego od niego? Postanowiłam porozmawiać z nim jutro. Musiałam się zastanowić, co mam mu powiedzieć. Odsunęłam się od drzwi, których Alfie jeszcze nie zajebał i poszłam w kierunku swojego pokoju. Minęłam Kare, która siłowała się ze zdjęciem zabłoconych butów. Dziewczyna, nawet na mnie nie spojrzała, ale i tak widziałam, że nie jest w dobrym nastroju. Nie, żeby mnie, to jakoś szczególnie interesowała, ale postanowiłam się zapytać o co chodzi.
- Kara? - zagadnęłam, a dziewczyna schyliła bardziej głowę. Jej burza kręconych włosów, opadła na twarz. Jedną ręką intensywnie miętoliła jeansową kamizelkę z kieszonkami na piersi. - Ej wszystko w porządku?
Tatiana drgnęła i raptownie wyciągnęła w moim kierunku dłonie. Złapała mnie za rękę i pociągnęła na zewnątrz. Zamknęła za nami drzwi. Stałyśmy przed domem, a żadna z nas nie chciała się odezwać. Dziewczyna dygotała z zima, ale nie tylko ona. Mnie również obejmował w swoje objęcia mróz i chłodny wiatr. Czekałam cierpliwie, nie chcąc jej pośpieszać. Zauważyłam, jak lekko rozchyla usta i bierze cichy chłyst powietrza. Nie spodziewałam się, że zaraz tak wybuchnie.
- To mnie wykończy! - jęknęła, zachrypniętym głosem. - Widziałam jak nas zabijasz... Mnie zabijasz. Podchodzisz do mnie i podkładasz mi nóż pod gardło. Moja krew była taka ciepła... - przerwała, łapiąc zachłannie powietrze. - To nie był sen. To się stanie, albo już stało. Widziałam ciebie, jak idziesz z moją krwią do lasu.
Zdrętwiałam. Miałam wrażenie jakby panujący wokół nas mrok stał się jeszcze bardziej gęściejszy, a zimno wbiło się we mnie. Prosto do serca. Nie mogłam jednak dać tego po sobie poznać, to by było jak przyznanie się. Podeszłam do dziewczyny i złapałam za ramiona, potrząsając lekko.
- Kara, to sen. Ja też czasem mam różne koszmary, ale przecież nie biorę tego na serio - próbowałam jej wytłumaczyć, chodź sama myślałam tylko o schowaniu się pod kołdrą w moim łóżku. - To tylko sen - powtórzyłam.
- Nie! Alfie też je miał! Ty tego nie rozumiesz. Jak tylko zamknę oczy, widzę te koszmary i nie mogę nic na to poradzić. Chciałam, to ignorować, ale nie potrafię - wyszeptała ostatnie zdanie, kładąc głowę na moim ramieniu. Czułam, jak po mojej skórze spływając powoli jej łzy. Wcale nie pomagał fakt, że to wszystko moja wina. Oni cierpieli przeze mnie. - Patt, ja się boję.
- Jesteś Zgubą Anubisa. Pewnie Henot chce cie wystraszyć - próbowałam wybrnąć z tej sytuacji. - Komu jeszcze powiedziałaś?
- Alfie też ma te sny i ostatnio Joy też się skarżyła na jakieś koszmary.
Pokiwałam głową. To był po prostu szantaż. Jeżeli nie pójdę do Henota, on ich wszystkich wykończy. Co z tego, że nie może im zrobić krzywdy fizycznej, jak zniszczy ich psychicznie? Ale Joy... Ona nawet nie jest w Sibunie, do cholery! Dlaczego własnie ona?! Nie może cierpieć... Tatiana odsunęła się powoli ode mnie i zaczerwienionymi oczami spojrzała na mnie.
- Mówię ci to, ponieważ nie wieże żebyś świadomie tknęła kogokolwiek z nas - powiedziała pewnie. - Brałam pod uwagę opętanie, czy inne takie rzeczy, więc chciałam cie po prostu ostrzec. Chodź może masz rację i to tylko koszmary, żebyśmy przestali sobie na wzajem ufać - dodała po chwili i uśmiechnęła się. - Posłuchaj, wiem że ostatnio zachowuję się dojść... paskudnie.
- Delikatnie powiedziane - wtrąciłam.
- Wiem, ale spróbuj mnie zrozumieć. Patt, ja się boję. Chce założyć w przyszłości rodzinę i mieć dzieci. Ja mam plany, a nie wiem nawet, czy dożyję kolejnego dnia.
- Ale, co to ma do bycia jędzą? - spytałam, zaciekawiona dokąd zmierza ta rozmowa.
- Pomyślałam, że jestem za słaba. Chciałam stać się taka jak ty i walczyć z nim. Skończyło się na tym, że otoczyłam się ludźmi, którzy mnie nienawidzą - zaśmiała się gorzko, odwracając ode mnie wzrok.
- Kara, to naprawdę głupi pomysł. Uwierz mi, że upodabniając się do mnie będziesz nieszczęśliwa. - Dziewczyna nadal stała, patrząc się w las. Nie wiedziałam, co mam jej jeszcze powiedzieć. Pomimo, że obie się trzęsłyśmy z zimna, żadna z nas nie chciała się ruszyć. - Polubiłam tamtą KT i chce żeby ona wróciła - odezwałam się po chwili. Szatyna podniosła na mnie wzrok. - Ale teraz już wracajmy, bo robi się coraz zimniej.
Weszłam pierwsza do Anubisa. Słyszałam jak za mną drepcze KT. Wchodząc po schodach, usłyszałam dźwięk bitego szkła dochodzący z pokoju Fabiana i Eddiego. Przyśpieszyłam, by jak najszybciej znaleźć się w pokoju. Tej nocy nie zabrzmiała szpilka, chodź Victor siedział w swoim gabinecie.

Nie mogłam tak wiecznie stać, oparta o drzwi, dlatego weszłam w końcu do pokoju. Usiadłam na łóżku Fabian, który zamknął się wczoraj w piwnicy z drzwiami i do teraz nie wyszedł. Blondyn leżał na łóżku z słuchawkami w uszach i nie odrywał wzorku od sufitu. Siedziałam tak kilka minut, bawiąc się skrawkiem bordowej koszulki. Zegar nad drzwiami zaskrzypiał cicho, oznajmiając godzinę jedenastą. Zaczynało mnie, to męczyć. Wstałam i przesiadłam się na łóżko Eddiego. Chciałam zdjąć mu z uszu słuchawki, ale on chwycił mnie za nadgarstki. Zaczęłam się z nim droczyć. Musnęłam delikatnie jego policzek. Odsunął głowę, ale nie dałam za wygraną. Przygryzłam jego dolną wargę i wpiłam się mocniej w usta. Blondyn przysnął do siebie moje moje nadgarstki i nie używając prawie w ogóle siły, przyciągnął do siebie. Wylądowałam na nim, a moje ciemne włosy opadły na jego policzek. Oddał mój pocałunek, po czym zepchnął mnie i wstał. Nie wyjmując czarnych słuchawek z uszów, wyszedł z pokoju. Pobiegłam za nim i chwyciłam go za rękaw bluzy.  - Co jest? - spytałam, odwracając go w swoją stronę.
- Wystarczyło jedno spojrzenie jakieś dziewczyny, żebyś dostawał szału, ale ty mnie zdradzasz i jest wszystko dobrze?!
- To nie tak...
- Przestań - przerwał mi. Jednym krokiem pokonał dzielącą nas odległość i pocałował mnie. Chciałam zapamiętać smak jego ust, bo wiedziała, że to ostatni raz. - Gaduło, kocham cie, ale nie będziemy razem.
Puściłam, ściskający z całej siły skrawek jego bluzy. Pokiwałam twierdząco głową i pozwoliłam mu odwrócić się ode mnie i odejść. Na zawsze. Patrzyłam jak otwiera drzwi i wychodzi, ani razu się nie odwracając. Czyjeś westchnienie, wybudziło mnie z melancholii. Spojrzałam w prawo, na wychylającą się z piwnicy głowę Fabiana.
- Tylko wybierz mu kogoś dobrego - zwróciłam się do niego i nie czekając na odpowiedź poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam się nim, jak w swoim kloszu. Opatulona kołdrą, czułam jakbym mogła tam spędzić całą wieczność.

Nie mogę za wiele napisać, bo nie wiem w czyje ręce może wpaść ten list. Obiecałam mu, że się nie poddam, więc zostaw wszystko za sobą i idź naprzód. Jego śmierć przywróci ci wszystkie wspomnienia, ale to zbyt wysoko cena. Uważa, że jakiś król z innego świata ma plany, co do naszej osoby. Mam nadzieję, że odczytujesz ten list jeszcze przed tym, co musi nadejść. Zostałaś sama na tym boju i nie możesz oczekiwać pomocy. Masz swoją drogę i zrób to, co uważasz za słuszne. Więcej, nie mogę ci przekazać z powyższego powodu. Jeżeli naprawdę chcesz odzyskać pamięć, to zwróć się do Strażnika. Przyjdzie, jeżeli naprawdę będziesz tego chciała.
Patricia Williamson 

Odczytałam kolejny i ostatni raz. List, który wysłałam do samej siebie, kilka lat temu. Zawiodłam się. Liczyłam na jasne wskazówki, wytłumaczenie tej całej sytuacji, ale jak widać już wtedy byłam głupia. Złożyłam kopertę i wrzuciłam ją do pieca w piwnicy. Ogień od razu rzucił się na kawałek papieru i pochłonął w całości już po kilku minutach. Przypomniał mi o Alfiem.  Było już dawno po kolacji, na której nawet mnie nie było. Sama myśl o jedzeniu przyprawiała mnie o mdłości. Fabian, przywiązał za klamkę, drzwi do nogi stołu i poszedł wyspać się w swoim pokoju. Minęłam je i wyszłam z piwnicy. Cicho zamknęłam drzwi, chodź Victor jeszcze nie wrócił od dyrektora. Wolnym krokiem podeszłam do okna z widokiem na piaszczystą ścieżkę, prowadzącą do Anubisa. Pojedyncze krople deszczu uderzały o parapet, a ich dźwięk przynosił mi ukojenie. Przyłożyłam rękę do zimnej szyby. Noc zawsze jest piękna. Lavrei pojawił się obok, chodź wiedziałam, że był przy mnie cały ten czas. Zaglądał mi przez ramię, kiedy czytałam list.
- To jak Strażniku? Pomożesz mi? - zwróciłam się do niego, szeptem.
- Bardzo tego chcesz, a więc jestem tu, gotowy aby pokazać ci twój własny koszmar.
Pokiwałam głową i znowu spojrzałam na osobę opartą o mur. Deszcz w ogóle mu nie przeszkadzał. Z blond włosów ciekły stróżki deszczu. Nie wiedziałam tego z tej odległości, ale byłam tego pewna. Tak bardzo chciałam być teraz przy nim... Ale wybrałam. Nie chce mieszać innych, więc zostałam sama na tym boju. Nie poddam się.
- Jesteś tego pewna? - spytał mężczyzna. - Jeżeli już się wmieszasz, to wszystko runie jak domino.
- To wcześniej, czy później runie. Ja mam tylko nadzieję, że ominę dzięki temu przyszłe szkody.
- Nawet jeżeli czeka cie śmierć, na końcu tej drogi?
- Byle to była tylko moja śmierć.
Zabrałam dłoń z szyby i ostatni raz spojrzałam na Eddiego. ,,Nie kocham go" - powtarzałam sobie. Miałam zamiar, to robić dopóki sama w to nie uwierzę. On zasługuje na lepszą dziewczynę, która oddałaby za niego życie. Nawet jeżeli coś do niego czuję, to już się nie liczy. Oblizałam usta, pragnąc jeszcze raz poczuć smak jego ust, ale było za późno.
Nie kocham go.
Nie kocham go.

18 komentarzy:

  1. Kocham ten scenariusz!
    Popłakałam się ze śmiechu, ale prawie i ze smutku!
    Gdzie te Peddie które było szczęśliwą parą?!!
    Alfie najlepszy i Fabian jego Schauma! Albo Victor przepraszający!
    Ale gdzie Peddie?! No gdzie?!
    Czekam na kolejny!<33

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosze, poryczałam się za śmiechu <33

    Muszę zapisać się do psychiatry, może mi pomoże ;))

    Rozdział booski <33

    czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. COŚ TY ZROBIŁA ! Nie no moje peddie ! Zabiłaś ich !
    No to teraz się doigrałas zaraz przyjdę z patelnią w dłoni ! + Jak mogłaś zrobic momenty z Patrome ?! Jak ty możesz? Możesz spac po nocach robiąc nam takie coś ?
    Nie no Alfie i Fabian najlepsi.. Czy oni chociaż raz są normalni ? ; D Rozdział..
    BEZNADZIEJNY ! ; d NIE NOM ŻARTUJE ROZDZIAŁ ŚWIETNY POMIJAJĄC PEDDIE I PATROME.. ; p Czekam na next'a i dawaj mi tutaj peddie , bo ja przestanę czytac twe opowiadania Ha ! ; p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger Award. Szczegóły na moim blogu tda-peddie.blogspot.com
      Gratuluję :* Pozdrawiam Łucja.

      Usuń
  4. Dlaczego?Błagam Cię no!Rozwaliłaś Peddie!
    ''Kocham Cię,ale nie będziemy razem'' Dlaczego?
    A Alfie i Fabian genialni.Fabian ryczy,bo Victor uzywa jego Shaumy xdd Ciekawe czy miło mu się przytulało do drzwi...A Alfie. ''Oddaj Fionę,ona jest moja'' czy jakos tak.
    Rozdział wspaniały i idę cierpieć na bezsenność rozmyślając co będzie w kolejnym!Dawaj next'a zanim umrę na brak snu!

    Zapraszam:peddiedifferenthistory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Włączyłam sobie piosenkę, z którą kojarzą mi się wspomnienia i zaczęłam czytać. Najpierw zacznę od tej wesołej części...
    Fabian, co z tobą do cholery? Przed chwilą przeczytałam opowiadanie, jak Fabian ukrywa coś przed Niną, a tu mi się do dywanu przytula. A potem do drzwi... Fabian, jasna cholera, ja tu jestem, mogę cię przytulić. A tak na serio ( nie wierzę że to napiszę) masz Marę. Ona jest miększa od drzwi. Zapewniam. No, ja mam może fajniejsze włosy i w ogóle, ale skoro jesteśmy w świecie Anubisa ( nie w moim chorym świecie myśli), masz dziewczynę, to się do niej przytulaj. Logiczne.
    Jerome *.* Wrócił mój kochany, niewierny Dżeromuś. I kolejny! Co z tobą? Masz Joy, nie flirtuj mi z Patt! Albo wracaj na klęczkach do Mary. To mogę przyjąć z entuzjazmem.
    Alfie robi za amora. Plus powinien napisać książkę z imionami, przyda się przyszłym mamom. Jak chcą sobie w nowym domu nazwać pralkę na cześć Victora, ehemm.
    Peddie... Jedyna para która przetrwała. Patricia go kocham. Eddie też ją kocha. Ale nie mogą być razem. Kara. Zmieniła się, bo nie chciała być słaba. A Patricia ją rozumiała. Nie jest nieczuła. Nie chce, by inni cierpieli. Ona, ale nie inni.
    Do tego musi poznać przeszłość. I stawić czoło zagrożeniu. Ten fragment, gdy widzi Eddiego w deszczu. I decyduje się, ze może poświęcić własne życie, był piękny. Po prostu piękny. Teraz nie liczą się jej uczucia, tylko ich bezpieczeństwo.
    'Nie kocham go'
    Umiesz ubrać uczucia w słowa. Umiesz przekazać to, co chcesz. Umiesz pisać. Po prostu. Nie trzeba nawet tego długiego komentarza, by powiedzieć że masz talent. Chylę czoła.

    'The days turn to hours
    And it's just a moment before they go
    I'm scared to say goodbye
    'Cuz what's after that?
    I don't know'

    Kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział!! Jednocześnie zabawny i smutny. Czekam na kolejną część. Zostałaś przeze mnie nominowana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Płaczę. Ze szczęścia i smutku. Zniszczyłaś moje KOCHANE Peddie. Nie wstyd ci?! ;)
    Na szczęście Alfie zawsze potrafi poprawić mi humorek :)

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój blog został u mnie nominowany do Liebster Blog Awards! Pytania i szczegóły u mnie na blogu w tej notce: http://tajemnicebloguanubisa.blogspot.com/2013/08/urodziny-brada-nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  9. ja ryczałam przy tym rozdziale :( błagam , powiedz , że peddie wróci , błagam cie !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Patrome <3 super czekam na kolejny :D Fabian i jego Schauma ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Ty jesteś dziewczyno genialna. Dopiero teraz zaczęłam czytać twoje opowiadania i bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej.

    Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy next ? nie umiem się juz doczekać , codzinnie myślę o tym , czy cos dodałas , uwierz :) !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dodam go dzisiaj. Chce tylko zmienić jeden kawałek. Ciesze się, że ktoś tak czeka na nowy rozdział. Dziękuje :)

      Usuń
  13. Nie mogę za wiele napisać, bo nie wiem w czyje ręce może wpaść ten list. Obiecałam mu, że się nie poddam, więc zostaw wszystko za sobą i idź naprzód. Jego śmierć przywróci ci wszystkie wspomnienia, ale to zbyt wysoko cena. Uważa, że jakiś król z innego świata ma plany, co do naszej osoby. Mam nadzieję, że odczytujesz ten list jeszcze przed tym, co musi nadejść. Zostałaś sama na tym boju i nie możesz oczekiwać pomocy. Masz swoją drogę i zrób to, co uważasz za słuszne. Więcej, nie mogę ci przekazać z powyższego powodu. Jeżeli naprawdę chcesz odzyskać pamięć, to zwróć się do Strażnika. Przyjdzie, jeżeli naprawdę będziesz tego chciała.
    Patricia Williamson
    (WOW !! przeczytałam to 2 razy i się poryczałam)

    - Nawet jeżeli czeka cie śmierć, na końcu tej drogi?
    - Byle to była tylko moja śmierć.
    Zabrałam dłoń z szyby i ostatni raz spojrzałam na Eddiego. ,,Nie kocham go" - powtarzałam sobie. Miałam zamiar, to robić dopóki sama w to nie uwierzę. On zasługuje na lepszą dziewczynę, która oddałaby za niego życie. Nawet jeżeli coś do niego czuję, to już się nie liczy. Oblizałam usta, pragnąc jeszcze raz poczuć smak jego ust, ale było za późno.
    Nie kocham go.
    Nie kocham go.
    (Zarombiste)



    Super rozdział !! Jeden z najlepszych !!

    OdpowiedzUsuń
  14. Najlepszym sposobem na uwierzenie w coś jest wmawianie tego sobie.
    Uwielbiam twoje opowiadania.
    Są piękne.

    OdpowiedzUsuń