środa, 10 lipca 2013

Rozdział 20

Z perspektywy Patrici
Dobrze, że włożyłam na siebie przed wyjściem skórzaną kurtkę. Było chłodno i mokro od porannej rosy. Szłam prawie na ślepo. Oczy same mi się zamykały ze zmęczenia. Była niedziela, a słońce dopiero co pokazało się na horyzoncie. Wczoraj na spotkaniu Sibuny Fabian opowiedział nam o tunelu i właśnie dlatego przedzieraliśmy się teraz przez mokre krzaki. Uznał, że pójdziemy z samego rana, bo później  nie będzie miał czasu. Ja miałam zamiar od razu po przyjściu legnąć się do łóżka. W jednej dłoni trzymałam kanapkę, którą o dziwo podzielił się ze mną Alfie. Wlókł ich ze sobą całą tace. Podziwiałam go, że chciało mu się tak wcześnie wstawać, żeby robić jeszcze jedzenie na drogę. Szłam z Lewisem ostatnia. Gadał mi coś tam o malej ilości masła w maśle i jakieś bzdety o mrówkach w basenie z kompotu. Zerkająca na mnie co chwile KT, zaczynała działać mi na nerwy. Szła na przedzie z Fabianem i Eddiem. Już chyba nie mogła iść bliżej tego drugiego... Nie żeby mnie to obchodziło, ale... No kurde, bliżej się nie dało! 
- Daj mi jedną kanapkę - zwróciłam się do Alfiego. 
- Masz przecież już jedną. 
Przewróciłam oczami i wzięłam kanapkę z wielkiej górki. Wepchałam się między KT i Eddiego. Uśmiechnęłam się do chłopaka i podałam mu kanapkę. 
- Em dzięki Patti. - Był trochę zdziwiony moim gestem, ale po chwili też się uśmiechnął. 
- A dla mnie? - odezwała się KT. 
- Alfie nie chciał dla ciebie dać. Uznał, że nie jesteś warta choćby spojrzenia na jego dzieło - skwitowałam i patrzyłam jak dziewczyna robi się coraz bardziej czerwona na twarzy. 
- Patricia, bądź miła - zganił mnie Fabian. 
- Nie martw się. Tobie pewnie da. 
- Patricia! - krzyknął ponownie. - Wiesz co to znaczy być miłą?
- A ty wiesz jak to jest mieć głowę w ziemi? - Uśmiechnęłam się niewinnie. - Nie moja wina, że kanapki nie lubią KT. Widocznie mają dobry gust. 
- Patricia! 
- Mam kłamać w żywe oczy?! 
- Mogłabyś być kiedyś miła.
- Nie.
- Tak!
- Nie! 
- Tak!
- Nie!
- Eddie... 
- Gaduło - zwrócił się do mnie Miller. - Bądź milsza.
- Okey - powiedziałam od razu i uśmiechnęłam się do blondyna. Chłopak objął mnie w pasie.
Usłyszałam jak Fabian westchnął, a KT dalej mordowała mnie wzrokiem. Miała jakieś dziwne czerwone ślady na szyi. Dopiero teraz dobiegł mnie z tyłu dźwięk śmiechu Alfiego.
Weszliśmy do biblioteki Frobishera. Od mojej poprzedniej wizyty nic się nie zmieniło. Przez otwarte drzwi do pomieszczenia wpadł powiew świeżego powietrza, wzbijając chmarę kurzu. Zaswędziało mnie w gardle, ale stłumiłam kichnięcie. Musiałam przyznać, że było tu całkiem ładnie. Złociste  promienie słońca wślizgiwały się przesz szpary w oknach do środka. Zachęcały do długich i spokojnych rozmyślań. Alfie walnął się na kanapę, która niepokojąco zaskrzypiała pod jego ciężarem, a Fabian szukał czegoś w szufladach biurka. Po chwili spod kanapy wybiegła mała, szara mysz. Biegała wystraszona w kółko i po chwili znikła za półką. Podeszłam tam i położyłam swoją kanapkę. 
- Patricia karmi zwierzątka - usłyszałam obok roześmiany głos Eddiego. - Naprawdę, zadziwiasz mnie. 
- Oj grabisz sobie chłopie, grabisz. 
Wstałam, a Eddie objął mnie w pasie. Uśmiechnął się cwaniacko. Kochałam ten uśmiech, ale nie miałam zamiaru tego po sobie pokazać. Obawiałam się, że po wczorajszej akcji, kiedy do niego przyszłam mogłam dać mu jakąś głupią nadzieję. W sumie, to moja wina. Wiecznie się gdzieś obok niego kręcę, ale przecież mieszkamy w jednym domu. Nie da się go unikać. Poza tym chyba nie chciałam go unikać...
- Eddie, zabieraj łapska - powiedziałam z uśmiechem, którego nie mogłam powstrzymać. 
- A co jeżeli nie będę chciał? - Przesunął dłonie odrobinę w górę. Poczułam przyjemne dreszcze. 
- Wsadzę cię do zamrażarki razem z Alfiem - zagroziłam, chodź miałam nadzieję, że mnie nie posłucha. Było mi tak przyjemnie.
- Zostawiłabyś mnie na pastwę losu? A jeśli coś by mi się stało? Gdyby przyszedł po mnie zabójca?
- Zabójca raczej nie będzie cie szukał w zamrażarce. Poza tym liczę, że ci ten pusty łeb zamrozi i odpadnie.
- To by bolało - powiedział, marszcząc czoło. 
- No co ty nie powiesz - zakpiłam. 
Wbiłam mu palec w żebro. Od razu poskutkowało. Odskoczyło ode mnie jak oparzony. Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Chłopak nie było mi dłużny. Nagle między nami pojawiła się latarka.
- Idziemy, czy nadal macie zamiar robić z siebie idiotów - skomentował nasze zachowanie Fabian i wcisnął mi latarkę. 
- Ale Eddiemu to wspaniale wychodzi - dodałam. 
- Nie bądź taka skromna. W pełni mi dorównujesz. 
Zmierzyłam blondyna kpiącym spojrzeniem i walnęłam mu w łeb latarką na odchodnym. Podeszliśmy do regału i czekaliśmy, aż Fabian otworzy przejście.
Włączyłam swoją latarkę. W sumie mieliśmy trzy. Jedna z kuchni Trudy, a dwie z tego biurka w bibliotece. Alfie swojej nie wziął, bo trzymał tace z kanapkami. Kiedy Fabian zamykał przejście znowu wzbił w powietrze kusz. Kręciło mnie w nosie i drapało w gardle, ale ciągle się powstrzymywałam przed kichnięciem. Doskonale znałam cały ten tunel z poprzednich wizyt. Zatrzymaliśmy się w połowie. Nie widziałam jednak, żadnego przejścia. Świeciłam latarką już nawet po suficie. Fabian stojący obok mnie westchnął i skierował moją latarkę na małą szparę w ścianie. 
- Tędy się nawet Hamlet nie prześlizgnie - powiedział, oglądając na całej długości szparę. Wyglądało to jak zwykłe pęknięcie w ścianie. 
- Hamlet? - spytał Alfie, zerkając na mnie. 
- Ta mysz, której dałam kanapkę. 
- Nazwałaś ją Hamlet? - Alfie wyglądał na zafascynowanego tym faktem. 
- No tak. Może czyta poezje.
- Jaką poezje? - wtrącił Fabian, patrząc na nas jak na idiotów. - Możemy skupić się na tym przejściu?
- Walnę w ścianę twoją głową i zobaczymy, czy się uda - zaproponowałam Rutterowi. - Albo lepiej nie, bo Mara mnie zabije jak coś się stanie twoim włoskom. 
Położyliśmy latarki na ziemi i zaczęliśmy pchać ścianę, która powoli zaczynała ustępować. Szpara powiększała się coraz bardziej. Przestaliśmy, kiedy doszliśmy do wniosku, że pojedynczo uda nam się przejść. Powoli wślizgnęliśmy się do środka. Zawiodłam się, kiedy zobaczyłam wnętrze. Kwadratowe pomieszczenie i tyle. Zero obrazków, napisów. Ściany z czarnej cegły były pokryte kurzem i pajęczynami. Wyglądały jak puchaty dywan, tylko że na ścianie. Chciałam jak najszybciej z tond wyjść. Tylko Fabian zaczął chodzić w kółko. Nagle wyłączył swoją latarkę i zaczął nią zdejmować pajęczyny, odkrywając wyrzeźbionego ptaka z rozłożonymi do lotu skrzydłami. Jego złocista powłoka odbijała się na tle ciemnych cegieł. Ptaszysko było z dwa razy większe od normalnego ptaka.. 
- Wygląda jak większa wersja Corbiera - powiedział Alfie, przekrzywiając w zamyślaniu głowę.
- Nadzieją życia, nakarm przewodnika - wyrecytował Fabian, wodząc palcem po wgłębieniach rzeźby.
- Co? - spytałam zaniepokojona. To za bardzo coś mi przypominało. 
- Tak było na tej kartce. 
- Masz na myśli te pożółkłe, zatarte napisy? - spytał Eddie, podziwiając rzeźbę. 
- Dokładnie, ale nie mam pojęcia co to może znaczyć. 
- Znaczy... że utknęliśmy? - spytała KT, zerkając na wszystkich. 
Nikt jej nie odpowiedział. Zapanowała cisza, przerywana tylko przez ciężkie oddechy. Ciekawe, czy może tu zabraknąć powietrza? Wtedy byśmy się udusili. ,,Nadzieją życia, nakarm przewodnika" powtarzałam sobie w myślach, ale nic mi to nie pomagało. Przewodnikiem mógłby być ten ptak, ale to tylko rzeźba. Kompletnie nie rozumiałam o co chodzi. 
- Jakieś pomysły? - odezwałam się po chwili. 
- Kiedyś ptaki uważano za przewodnika, ale nie wiem jak mamy go nakarmić nadzieją - odpowiedział mi Fabian. 
- Może oblejmy go wodą? - zasugerował Alfie, biorąc drżącymi dłońmi kolejną kanapkę. 
- W sumie dobry pomysł, ale nikt z nas nie ma wody. 

Otworzyłam leniwie oczy. Z ciemności przeszłam do ciemności. Wszyscy jeszcze spali. Fabian kazał oszczędzać latarki, więc zostały wyłączone. Po kilku godzinach szukania, każdy był padnięty. To miejsce usypiało. Najbardziej niepokoiło mnie ciężkie powietrze. Wizja uduszenia się tutaj stawała się coraz bardziej realistyczna. Nie wiedziałam nawet ile czasu już minęło od naszego wejścia. Czas przelatywał mi przez palce jak wiatr. Nie chciałam nikogo budzić, żeby uniknąć kłótni, które miały miejsce już po kilkunastu minutach zamknięcia. Siedziałam przez chwile w ciszy, ale to tylko pogorszyło moje samopoczucie. Czułam się winna. To uczucie zżerało mnie od środka. Odeszłam z Sibuny, więc co ja tu robiłam? Wszystkie moje lęki zaczynały się spełniać. To było jak jeden wielki koszmar. Miałam wrażenie, jakby ktoś ciągle przy mnie stał i oceniał każdą reakcję. Cieszył się, z każdego potknięcia i specjalnie podkładał mi kłody pod nogi. Ten ktoś chciał, żebym się załamała. Oczekiwał ode mnie najgorszych wyborów. Byłam ciekawa jak daleko może się posunąć. Czy nie lepiej było po prostu zginąć? Przecież nikt nie będzie za mną tęsknił... Nikt nie zauważy. Nie potrafiłam mieć nadziei na lepsze jutro. 
- Nadzieją życia, nakarm przewodnika - powtórzyłam to sobie w myślach. 
Wymacałam w pośpiechu, leżącą obok mnie latarkę i włączyłam ją. Odwróciłam snop światła od towarzyszy, żeby ich nie obudzić. 
- Hamlet - wyszeptałam. 
Mała, szara mysz siedziała w koncie i w skupieniu spoglądała na mnie. Kiedy wstałam przeskoczyła do ściany i wspięła się, aż do samej rzeźby. Małymi pazurkami zahaczyła o wgłębienia. Zawisała tak, machając szybko tylnymi łapkami. Podeszłam do niej i postawiłam ją na ziemi. Na dłoni pozostała mi mała czerwona plamka krwi. 
- Widzę, że ty też już długo nie pociągniesz, Hamlet - szepnęłam. - Nie martw się, ja też nie.
Przyjrzałam się jeszcze raz rzeźbie, ale to nic nie dało. Jak miałam nakarmić tego ptaka nadzieją życia? To tylko rzeźba. On nie żył... Rozglądnęłam się po wokół. Kamienie, którymi została wysadzona ściana były ostre. Właśnie o nie pokaleczył się Hamlet. 
- Wiesz już co robić? - odezwał się w mojej głowie, głos Lavreia. 
- Dlaczego nie powiedziałeś im tego od razu? - spytałam. Koleś zaczynał mnie coraz bardziej irytować.
- Nie mogłem. To musi być twoja decyzja. Nie chce być odpowiedzialny za twoje życie - powiedział i umilkł na chwilę. - To nie jest wybudowane przez Frobishera. Powstało bardzo nie dawno. 
- Sugerujesz, że ktoś specjalnie zastawił na nas pułapkę? Nikt nie wie o tych tunelach.
- Zdziwisz się ile osób o nich wie. 
- Nie rozumiem sensu tej pułapki - przyznałam. 
- Czyją krew chce zdobyć Henot? Zguby Anubisa - odpowiedział na swoje pytanie. - Może liczył, że to ona odda swoją krew. 
- Więc nie mam wyboru. Moim obowiązkiem jest ochrona Zguby Anubisa. 
Przełożyłam w drugą rękę latarkę i z całej siły przycisnęłam dłoń do ściany. Ostre szpikulce wbiły mi się głęboko w dłoń. Zjechałam nią w dół, rozcinając sobie jeszcze bardziej skórę. Oderwałam dłoń od kamieni i przyłożyłam ją do rzeźby. Wgłębienia szybko zapełniły się na czerwono. Przetarłam tak całego ptaka, żeby krew, moja nadzieja życia wypełniła go całego. Jego skrzydła zaczęły się składać. Bolało jak cholera, ale lekceważyłam ból. Przecież jeśli bym tego nie zrobiła oni wszyscy by zginęli. Albo co gorsza Eddie zrobiłby to za mnie. Jego cierpienie bolałoby mnie bardziej niż moje. Zacisnęłam usta by nie krzyczeć. Krew nie chciała przestać lecieć. Powoli zaczęła ogarniać mnie ciemność, ale nie była ona straszna. To uczucie znałam. Ciemność opatulała mnie swoim kocem. Z dłoni wypadła mi latarka i zgasła. 
- Przepraszam Hamlet - powiedziałam, poruszając tylko ustami. Na słowa nie miałam już sił. - Nie umiem ci pomóc... Przeproś jeszcze za mnie Eddiego...

----------------------------------------------------------
Nie wiem, co ja brałam przed napisaniem tego -.- 
Po szóstej zmianie zakończenia w końcu dodałam ^^
Mam nadzieję, że aż tak źle nie wyszło.

11 komentarzy:

  1. ale fajny, już się następnego doczekać nie mogę, mam nadzieję że pojawi się szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!Dodaj jak najszybciej kolejny,bo jestem strasznie ciekawa co będzie dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh...ale ciekawie się czytało. I taki smutny koniec był...

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, co Ty gadasz?!
    Pierwsza rzecz : Niech ktoś zauważy co Pat wyprawia! Niech wszyscy zauważą i niech jej pomogą! Helloł!
    Druga rzecz : Ja CHCĘ PEDDIE!
    Trzecie rzecz : No dajesz kolejny rozdział, bo strasznie mnie to zaciekawiło!
    Z niecierpliwością czekam na next!!!!

    Zapraszam również do siebie : loveinhouseofanubis.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne!! PISZ SZYBKO NEXT!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. W zupełności zgadzam się z TheNiuuniaaaa :)))

    Genialne :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku myślałam, że zacznie się normalnie i skończy na psychicznej Patt. Ale ty umiesz zaskakiwać. Coś się we mnie obudziło. Takie odczucia doznaje, jak czytam książkę, która mi się podoba. Miałam tak przy Harrym Poterze, GONE:Zniknęli, seria Jutro. Takie coś w okolicy serca, co taki spokój daje, takie ciepło.
    Chylę czoło. Serio, udało ci się to, a to niełatwa sztuka. Do tej pory, jednym blogerkom, jakim się to udało, jest Sapphire i MClarke. Woow, normalnie czuję, że kiedyś będę czytała twoje książki i chwaliła się ludziom ' Czytałam jej bloga, zanim napisała książkę. Zanim stała się sławna'
    Będę to gadała na okrągło Fabianowi i Fabianowi Juniorowi ( myśl se co chcesz. Mój mąż będzie się Fabian nazywał )
    Peddie robiące z siebie idiotów ♥ I Fabian który ich gasi ♥

    Byłam dziś na warsztatach literackich i czytałam swe opowiadanie. Pisarka spytała się mi, czy gustuje w tego typu opowiadaniach ( napisałam o Lauren i Fabianie, którzy wyznają sobie miłość, ale dziewczyna go gasi i wyprowadza się) Odpowiedziałam jej, że gustuje w samobójstwach. A ona mi na to, że to działa na moją psychikę, haha. Oj, ona mojej psychiki nie widzała.

    Nie wiem co brałaś, ale to działa i podziel się, bo też che tak piać. Masz za dużo talentu.
    Patt się wykrwawi! Matko, już ambulans! I Eddie przy jej boku!
    Fabian&Patricia, którzy się kłócą ♥♥
    Daruje sobie żale do Mabian i powiem ci, że jesteś zajebiście świetna w tym co robisz, więc kontynuuj <333

    Joylitte
    XXX

    OdpowiedzUsuń
  8. Prolog, nowej historii. Zapraszam^^
    http://fabinastoriesby-patrycja.blogspot.com/2013/07/stracone-marzenia-prolog-przypadkowe.html

    OdpowiedzUsuń
  9. No ja nie wiem co Ty brałaś, ale ja też chcę skoro są takie efekty. ^^
    Naprawdę fajny rozdział. :D
    Pisz następny, bo ja muszę wiedzieć co z Patt! ;o

    OdpowiedzUsuń