Z perspektywy Willow
Siedziałam na łóżku i bawiłam się kwiatami, które nazbierałam. Wstałam specjalnie o szóstej rano, żeby je nazbierać, a potem musiałam czekać, aż wyschną z porannej rosy. Teraz w końcu mogłam wziąć się za swoją pracę.
- Chciałam je dać Alfiemu w prezencie - powiedziałam do czarnego ptaka stojącego na parapecie. Sterczał tam, od wczoraj i co chwilę przelatywał na parapet pokoju Joy, Patrici i KT. Zostawał tam na kilka minut i wracał. Jego spojrzenie ciągle było zwrócone w tamtą stronę. Jakby na coś czekał. Podrzuciłam mu trochę chleba, ale nawet go nie tknął. Czułam od niego podejrzaną aurę. Znowu poleciał na sąsiadujące okno. Wzięłam kolejnego kwiatek. Tak jak poprzednie był zwiędnięty, jakby leżał w pokoju kilka dni. Otaczała je czarna aura. Mimo to i tak robiłam ten wianek. Po kilku minutach nie mogłam już wytrzymać tej atmosfery i wyszłam z pokoju. Jak tylko przekroczyłam próg poczułam się jeszcze gorzej. W całym swoim życiu nie czułam tak ciemnej aury. Przyprawiała mnie o dreszcze. Po drodze na dół, spotkałam Patricie. Stała i patrzyła się na zamknięte drzwi do swojego pokoju. Coś nie przyjaznego unosiło się wokół niej.
Z perspektywy Patrici
Stałam przed zamkniętymi drzwiami i z dłonią na klamce. Słyszałam jak KT się wierci na łóżku. Jeszcze spała. Z pokoju obok wyszła Willow. Spojrzała na mnie dziwnie i powoli minęła szerokim łukiem. Nie wiem o co jej chodziło, ale nie obchodziło mnie to teraz. Powoli otworzyłam drzwi. Poczułam lekki powiew wiatru na twarzy. Okno było otwarte, a zasłona unosiła się i opadała. Obok łóżka KT stała dziewczyna. Jak weszłam, odwróciła się w moją stronę. Przez chwilę patrzyłam w jej, a raczej swoje oczy. Próbowałam coś z nich wyczytać, ale to nic nie dawało. Patrzyła na mnie z pogardą i wyższością. W prawej dłoni ciągle trzymała nóż, tylko że tym razem był poplamiony przez czerwoną ciecz. Pojedyncze krople krwi spadały na dywan. Zamiast coś zrobić stałam tylko i patrzyłam się na to. Nie mogłam się ruszyć. Dziewczyna z uśmiechem na ustach podeszła do mojej szafki i włożyła do środka nóż. Zaklaskała w dłonie jak mała dziecko, któremu udało się schować wysoko zabawkę. Nagle przeniosła wzrok na coś za mną. Zauważyłam błysk w jej oczach. Odwróciłam się i zobaczyłam Eddiego. Wyglądał tak samo jak podczas naszego pierwszego spotkania w szkole. Uśmiechał się lekko, ale nie do mnie, tylko do niej. Patrzył przez mnie jakbym w ogóle nie istniała. Moja paranoiczna wersja podeszła do niego leniwym krokiem. Stanęła na palcach i pocałowała go w policzek. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.
- To się musi tak skończyć - powiedziała do mnie. - Jestem tą częścią ciebie, która wie że to jedyne wyjście i chce to zrobić. Jestem twoją przyszłością. - Znowu klasnęła w dłonie. - Pewnie chcesz wiedzieć, dlaczego tak się dzieję?
Spojrzałam na Eddiego. Stał i patrzył się na otwarte drzwi do pokoju, jakby ta rozmowa w ogóle go nie obchodziła. KT też spała w najlepsze. Znowu spojrzałam na samą siebie, stojącą teraz na przeciwko mnie i czekającą na odpowiedź. Zapewne nawet gdyby była przecząca ona i tak by mi powiedziała. Pokiwałam tylko głową. Tylko na tyle było mnie stać.
- Z czasem będzie tylko gorzej. Im bardziej on słabnie, tym bardziej my jesteśmy narażone - mówiła z uśmiechem, jakby opowiadała bajkę na dobranoc. - Henot mógłby ci pomóc. Jak myślisz, czego jeszcze nie pamiętasz?
Ominęła mnie i podeszła do okna. Rozsunęła zasłonę, wpuszczając do pokoju słońce. Wystawiła rękę do czarnego ptaka, który siedział spokojnie na parapecie. Dziewczyna lekko przejechała palcami po jego skrzydłach. Dało się usłyszeć cichy warkot wydobywający się z małego dzioba ptaszyska.
- Teraz masz już wszystko. Krew i przewodnika - nuciła, gładząc czubek głowy zwierzęcia i jednym sprawnym ruchem wskoczyła na parapet. - Mnie tu nie ma. Ja jestem w tobie - dokończyła i dostała nagle dreszczy. Po chwili wyskoczyła przez okno.
- Nic ci nie jest? - spytał Lavrei, stając obok mnie. - Wybacz, spóźniłem się, ale miałem pilną sprawę do załatwienia w innym świecie.
Odwróciłam się do Eddiego. Chciałam się go spytać, czy on też to widział, ale jego wzrok było nie obecny. Koszula na klatce piersiowej była poplamiona od krwi. Jego krwi.
- Eddie? - wyszeptałam, ale on nie reagował. - Eddie?!
- Jeśli ma ci to pomóc...- wyszeptał, przenosząc wzrok na mnie.
- Patricia! - Lavrei złapał mnie za ramiona i potrząsnął. - Musisz się obudzić.
Z perspektywy Willow
Nie byłam zadowolona. Nigdzie nie mogłam znaleźć Alfiego i to akurat teraz, kiedy go potrzebuję. No, ale trudno. Zrobiłam sobie zielonej herbaty i poszłam na górę. Musiałam chociaż na chwile wyjść z pokoju. Panowała tam strasznie zła energia. Szczególnie skupiła się wokół Patrici. Teraz jednak zniknęła. Powietrze znowu stało się czyste i przejrzyste. Przypomniała mi się piosenka, którą gdzieś zasłyszałam. Zaczęłam ją nucić idąc do pokoju. Weszłam po schodach, pilnując się, zeby nie wylać gorącego naparu. Ominęłam gabinet Victora. Nie zależnie od dozorcy, dla mnie to zawsze będzie jego gabinet. Kubek wypadł mi z ręki, kiedy zauważyłam Patricie leżącą na ziemi, obok swojego pokoju.
- Patt? - podbiegłam do niej i zaczęłam już szturchać.
- Co ty robisz, Willow?! - Zerwała się na nogi i szybko złapała komody, na której stał wazon.
- Leżałaś tu nie przytomna! Wszystko w porządku? - pytałam. - To pewnie przez tę energię - dodałam po chwili i ruszyłam biegiem do swojego pokoju.
- Gdzie leziesz? - spytała za mną Patricia.
- Po wiadro z olejkiem aromatycznym! Trzeba nakropić cały dom!
Z perspektywy Patrici
Willow pobiegła do pokoju, a ja nie wiedziałam co robić. Nie czułam się najlepiej. Drzwi od pokoju otworzyły się i wyszła KT. Spojrzała na mnie, a potem na resztki zielonej herbaty, na dywanie.
- Co to jest? - spytała, wskazując zielsko.
- Willow sadzi trawę - odpowiedziałam.
- Na korytarzu?
- Będzie bardziej zielono.
- Nie ważne. Eddie napisał, że mamy zebranie Sibuny za półgodziny.
Przypomniał mi się widok Eddiego z zakrwawioną koszulą. Poczułam ukucie w sercu. Gdyby mu naprawdę coś się stało... Nie! Nawet nie chciałam o tym myśleć. ,,To się nigdy nie stanie" mówiłam sobie. Po chwili poddałam się jednak i zbiegłam na dół. Musiałam się upewnić, że jest cały. Weszłam do jego pokoju bez pytania, ale go nie było. Serce zaczęło mi mocniej bić.
Z perspektywy Eddiego
Po powrocie z biblioteki Fabian od razu pobiegł na górę do Mary, pomóc jej w projekcie. Ci to mieli nudne życie. Zamiast iść na randkę, oni siedzą w pokoju i robią projekt. Chociaż kto wie co się dzieję, za zamkniętymi drzwiami. Przechodząc obok schodów zostałem nakropiony przez Willow. Biegała w ten i z powrotem, chlapiąc z białego, dużego wiadra czymś dziwnym i oleistym. Słyszałem też wrzaski KT. Coś o tym, żeby Willow nie sadziła trawy na środku korytarza. Wolałem uniknąć długich wywodów, więc nawet się nie pytałem o co chodzi. Chciałem spokojnie odpocząć w swoim pokoju, ale jak tylko zobaczyłem w środku Patricie, wiedziałem, że nic z tego.
- Patt? Co ty tu robisz? - spytałem, wchodząc do pokoju.
- Kretynie! Przez ciebie będę miała zawał! - krzyknęła, chodź na jej twarzy odmalowała się ulga jak mnie zobaczyła. Ciekawe co się stało.
- A oświecisz mnie chociaż co ja ci zrobiłem? - spytałem omijając ją i siadając na swoim łóżku.
- Nie było cie w pokoju - powiedziała i splotła ręce na piersi. Uśmiechnąłem się na ten gest.
- Nawet nie wiesz, jak śmiesznie teraz wyglądasz.
- Eddie! Ja się martwiłam...
- Wyszedłem na nie całą godzinę - powiedziałam zdziwiony. - Aż tak się martwiłaś?
- Noo... Tak - powiedziała cicho. - To takie dziwne?
- U ciebie bardzo. Szczególnie, że o mnie.
Uśmiechnąłem się do niej. Nie powiem, że nie chciałem tego usłyszeć, ale nie spodziewałem się, iż kiedykolwiek dożyję tego dnia. Widać było po niej, że coś się stało. Stała w miejscu ze splecionymi rękami i patrzyła uparcie w ścianę. Jakby powstrzymywała płacz.
- Patti? - Nie doczekałem się jakiejkolwiek reakcji. - Walnęłaś focha? Uroczo teraz wyglądasz - drażniłem się z nią. W końcu na mnie spojrzała.
- Gdybym się fochnęła, to już byś nie żył - odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Aż miło mi się na nią patrzyło.
- Co jest? - spytałem już poważnie.
- Mam kiepski dzień.
- Chodź.
Wyciągnąłem do niej rękę. Usiadła obok mnie i objąłem ją. Położyła głowę na moim ramieniu. Od razu się uspokoiła. Nie wiem co się stało, ale jeśli nie chciała mówić, to nie będę na nią naciskał. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w jej równy oddech.
- Tylko nie wyobrażaj sobie za wiele - powiedziała, przesuwając głowę trochę wyżej.
- Trzeba było mi, to powiedzieć przy naszym pierwszym spotkaniu. Teraz, to już trochę za późno.
świetne^^
OdpowiedzUsuńSuuper!
OdpowiedzUsuńSuper!Dodaj szybko next!
OdpowiedzUsuńKochaaaaaam!
OdpowiedzUsuńMatko, Peddie! Nie wyobrażasz sobie jak mi się teraz ciepło zrobiło, jak ich taki cudowny moment był!
Kurde, ale ta druga Pat.. Wystraszyłam się.!
Oby wszystko było ok! Musi być! Słyszysz?!
Czekam na szybki next.!
Zapraszam również do siebie : loveinhouseofanubis.blogspot.com --- dobijamy do 18/20 komentarzy ;)
Bardzo się ciesze, że ci się podobał rozdział.
UsuńNie mogę obiecywać, że wszystko będzie dobrze. Byłoby trochę za nudno wtedy ;).
A Ty mi marsz pisać kolejny rozdział na swoim blogu! Już skomentowałam i czekam :)
Zajefajny ;)
OdpowiedzUsuńcuudowny <33
OdpowiedzUsuńSuupeer *.*
OdpowiedzUsuńWow ,kiedy oddawałam ci bloga wiedziałam ,zę masz potencjał ,ale że aż taki !
OdpowiedzUsuńDziewczyno .pisz dalej !
Polemizowałabym z tym potencjałem, ale dziękuję. Cieszę się, że nie żałujesz tej decyzji ;)
UsuńO Boże, nie rozpłacz się, nie rozpłacz!
OdpowiedzUsuńMogłabyś książki pisać. I być scenarzystką. Genialne.
Kurczę, jak ta psychiczna wersja Patt podeszła do Eddiego, a później ta krew, grrr..
Czemu ja tak nie piszę? No czemu?
Ej, mam pytanko. Robisz jakieś kursy internetowe czy coś? Czy sama masz taki talent i po prostu włączasz bloga i napieprzasz w tą klawiaturę, to jak się to później czyta to się przejmujesz tak bardzo, że wstajesz z krzesła? Masz jakąś rzecz, która jest twoim natchnieniem? Inspiracją?
Pytania jak w wywiadzie, hah.
Jejuu, Willow jest porąbana. Serio, bardzo porąbana.
Przepraszam, że ie skomentowałam wcześniej, ale wiesz jak to u mnie z tym komputerem jest.
Poryczę się przez te Mabian ;-; Chlip.
Przynajmniej Peddie przetrwało dwa sezony i film ♥
Pisz dalej, bo mi cholerną radość przez to przynosisz.
Pełna podziwu do talentu
Joylitte
XXX
No genialny sorry, że z opóźnieniem piszę komentarz ale w dwa dni przeczytałam te wszystkie opowiadania! Ty masz po prostu większy talent od scenarzystów co pisali prawdziwego Anubisa! Czekam na next!<33333
OdpowiedzUsuńTen moment Peddie. Świetne. Naprawdę. Mam pytanie, skąd masz ten talent.? Czekam na następne opowiadanie, mam nadzieję że będzie niedługo ^^
OdpowiedzUsuńHehehe, Peddie w końcu się do siebie "zbliża" :) Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
XOXO
SFOTKIE !! Oooooo !!
OdpowiedzUsuńSłodko.
OdpowiedzUsuńEddie & Patti ❤