niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 35

Z perspektywy Eddiego
Ciemne oczy iskrzyły się pod porcelanową maską. Była to jedyna rzecz, na której można było skupić wzrok. Jej kontury rozmazywały się, jakby targał nią wiatr. Była jak czarna mgła. Na ramiona obadały długie, lekko kręcone włosy. Sądząc po dziwnym kloszu na nogach miała na sobie sukienkę do samej ziemi. Przechyliła trochę głowę w bok, przyglądając się nam wszystkim po kolei
- Czuje coś nienaturalnego - odezwała się, a jej głos rozbrzmiał jak spokojna muzyka.
- Dzień dobry, pani - wyjąkała Kara. Jej zazwyczaj zaróżowione policzki zrobiły się dziwnie blade. - Jest pani...
- Zgubą Anubisa - dokończyła i skupiła wzrok na mnie, kompletnie ignorując Tatiane. - Osirion? Czego chcecie?
- Chcemy dowiedzieć się jak...
- Eh jak oszukałam Henota? - skończyła za Fabina. Wyglądała na zniecierpliwioną, jakby miała co robić, jako duch. - To samo zrobiłam ja. Przywołałam moją poprzedniczkę, której się to udało. Więc teraz moja kolej żeby wam pomóc, tak jak ona pomogła mi. Po prostu zostawcie wszystko w moich rękach i róbcie, co wam każde.
Znikła, od tak. W pokoju zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy nadal wpatrywali się w miejsce, gdzie przed chwilą stała. To w ogóle można nazwać pomocą? Raczej nie podobał mi się fakt, że jakaś zjawa lata po domu i nie wiadomo co ma w planach.
- Tak szczerze, to nie spodziewałem się, że nam się uda - wyznał Fabian po chwili.
- To chyba nie był dobry pomysł - mruknęła Kara. - Kompletnie mnie olała, a przecież cała ta sytuacja właśnie mnie dotyczy.
- Ej spokojnie - odezwałem się. - Powiedziała, że załatwi sprawę. Skoro jej się udało, to wie co robi. Zaufajmy jej.
- Serio? - spytał Alfie, zerkając na mnie jak na idiotę. - Chcesz ufać kobiecie, która pojawiła się z znikąd jak cień, dziwnej średniowiecznej sukni i porcelanowej masce? Eddie, to KOBIETA! Już sam ten fakt jest dowodem, że nie można jej ufać!
- Alfie... - odchrząknęła Tatiana, mordując chłopaka wzrokiem.
- Eee zgłodniałem.

Z perspektywy Patrici
Romans? Dramat? Komedia? Choć w sumie... nie. Niech będzie horror. Tylko jaki?
- Ludzie, jakie nudy - mruknęłam, odstawiając laptopa na łóżko. Nawet filmu nie chciało mi się oglądać.
Nie miałam nawet z kim pogadać, bo moje współlokatorki się zmysły. Joy, pewnie jest u Mary, albo z Jeromem. Właśnie, muszę z nim w końcu porozmawiać, choć kompletnie nie mam na to ochoty. Z nadzieją, że w salonie znajdę natchnienie do czegokolwiek skierowałam się do drzwi. Pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi. Zamknęłam je szybko i otworzyłam z powrotem. I tak kilka razy. Westchnęłam ciężko.
- Eh miałam nadzieję, że mam zwidy - powiedziałam do Eddiego, który stał w drzwiach i zerkał na mnie zaciekawiony.
- Oooo Patricio! To naprawdę ty?! Co za niespodzianka! Naprawdę, nie spodziewałem się, że cie spotkam. No ale skoro już tu jestem, to wejdę. Ah te niezapowiedziane wizyty.
Na chama wepchnął mi się do po pokoju i walnął na moje łóżko, szczerząc jak głupi. Sfrustrowana zamknęłam drzwi i splotłam ręce na piersi.
- Co ty wyprawiasz? Zapraszał cie tu ktoś?
- Ale to tak niespodziewanie! - Bronił się zawzięcie. - Przechodzę sobie obok, bo byłem w odwiedzinach, i na ciebie wpadłem. Co za przypadek!
- Niby u kogo byłeś w odwiedzinach?
- No wiesz... U Luciana.
- Luciana? - powtórzyłam, patrząc na niego podejrzanie.
- To nietoperz wiszący w windzie na języku, bo mu ten język do sopla lodu przykleił.
- Że co proszę? - Spojrzałam na niego, jak na skończonego kretyna, którym zresztą był. - Co z tobą nie tak? Poza tym tutaj nie ma windy!
- Czepiasz się szczegółów. Lucianowi byłoby przykro, że kwestionujesz jego istnienie - burknął, przewracając się w stronę ściany.
- Eddie, wypad z mojego łóżka. - Podeszłam do niego i popchnęłam w ramię.
- Tak traktujesz gościa? - Obrócił się w moją stronę i podniósł na łokciach.
- Pech! Jak chcesz spać, to na ziemi. Znaj swoje miejsce.
- Osz ty wredoto.
- To nie ja wepchałam ci się siłą do pokoju.
-  A szkoda, bo chciałbym. Nawet bym ci ugościł i pozwolił leżeć na swoim łóżku - powiedział znacząco nawiązując do obecnej sytuacji.
- Ta, ja nie wątpię.
Przyglądałam się chłopakowi. Leżał sobie w najlepsze i nic nie robił z mojego sprzeciwu. Nawet nie chciało mi się z nim kłócić.
- Nienawidzę cie - powiedziałam z westchnieniem.
Odgarnęłam włosy z twarzy i położyłam się obok niego. Blondyn od razu przysunął mnie bliżej siebie i objął.
- Tylko nie wyobrażaj sobie za wiele.
- Wiem, wiem. Przecież i tak już nic do ciebie nie czuje - powiedział nie otwierając nawet oczy. Miałam wrażenie, że kłamstwo byłoby w nich zbyt widoczne. Poczułam jego ciepłe usta na moim czole i dłoń, która pogładziła mój policzek. Byliśmy przyjaciółmi, więc nie widziałam w tym nic złego.

Z frustracją oglądałam jak krople deszczu spływają po szybie i uderzają w parapet. Nie miało dzisiaj padać, ale padało. Gdzie tu sprawiedliwość? Rozpadało się od razu po obiedzie przez co moje plany spaceru rozpłynęły się w powietrzu. W ogóle dlaczego w tej chacie jest tak zimno?Mam na sobie bluzę i kurtkę, a i tak mi zimno. Przyłożyłam głowę do szyby.
- Walenie głową o szybę nie sprawi, że deszcz przestanie padać, Trixie - powiedział Alfie, który z Willow grał w karty na kanapie.
- Powale twoją głową i zobaczymy.
- Nie martw się Patti. Luciano, też jest sfrustrowany tą pogodą - wtrącił Eddie przez co obdarzyłam go morderczym spojrzeniem. Niedawno zwlekł się z mojego łóżka, a jego włosy ciągle były nie ułożone.
- Jaki Luciano? - spytał Lewis, nie odrywając się od kart.
- Nietoperz wiszący w windzie na języku - odpowiedziałam, przykładając z powrotem głowę do chłodnej szyby.
- Ah... Ale my nie mamy windy - zastanawiał się. - Mniejsza! Mogę z nim powisieć na języku w windzie?!
- Jasne - powiedziałam mając co raz większą ochotę walnąć głową Lewisa w szybę. - Nie krępuj się.
Chłopak uradowany pobiegł do swojego pokoju. Willow pozbierała opuszczone przez niego karty i poszła w jego ślady. Masakra, jaka patologia. Przymknęłam na chwile zmęczone oczy. W tym samym momencie poczułam jak pod moimi dłońmi powstają zgrubienia. Cienki linie poszerzały się, a ostre szpikulce wbijały w opuszki palców. Mozolnie otworzyłam brązowe oczy widząc w szybie ich bardziej iskrzące się odbicie. Ciemne oczy schowane za porcelanową maską spoglądały na mnie. Kiedy pochwyciła moje spojrzenie odsunęła się od szyby i wolnym krokiem cofała, aż pochłonęła ją ciemność. Odwróciłam się za siebie, ale nic nie świadczyło tym, żeby ktoś jeszcze ją widział. Z korytarza wychylała się Trudy i przywoływała mnie gestem dłoni. Sądząc po jej zniecierpliwionej minie robiła to już dojść długo. Otrząsnęłam się i podeszłam do niej. W drzwiach zobaczyłam osobę, której akurat teraz nie spodziewałam się zobaczyć. Victor, podpierając się laską z ciemnego drewna, chwycił mnie za nadgarstek i cicho zaprowadził do piwnicy. Mozolnym ruchem ręki wyciągnął z kieszeni ciężki klucz i przekręcił w zamku. Starając się nie robić żadnego hałasu wepchnął mnie do środka po czym zamknął za nami drzwi. Nie odzywał się dopóki nie usiadł na krześle, odstawił laskę, opierając ją o stół i westchnął. Spojrzał znacząco na krzesło obok. Usiadłam na nie przypominając sobie, jak siedziałam na nim, kiedy byłam mała. Wtedy było większe, albo to ja tak urosła. Pewnie to drugie.
- Jej obecność w tym domu jest wyczuwalna z daleka - mruknął bardziej do siebie.
- Kogo? - spytałam nic nie rozumiejąc.
- Poprzedniej Zguby Anubisa. Twoi przyjaciele ją przywołali - powiedział z niesmakiem. - Pewnie chcieli wiedzieć, jak udało jej się oszukać Henota. Gdyby znali prawdę...
- Jaką prawdę?
- Jak tak naprawdę udało się pokrzyżować plany Królowi. Bo tak już to działa. Każdy człowiek chce żyć i trzyma się tego życia kurczowo nawet jeżeli jest bolesne i skutkuje kolejnymi bliznami. Zresztą ty to wiesz... - uciął nagle i sposępniał.
- Nie, nie wiem. Bo odebrałeś mi pamięć - przypomniałam mu. Spojrzałam na niego z wyrzutem. - Właśnie dlatego to zrobiłeś? Zabrałeś mi pamięć, bo chciałeś żebym zapomniała o tych bliznach, które i tak już mam? Wiesz jak ja się teraz czuje? Moje obecne życie miesza się ze wspomnieniami, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze sprawa Zguby Anubisa. Za dużo tego.
- Może źle do tego podchodzisz? Może twoja przeszłość i Henot to całość. Szukasz prawdy, ale nie ma w niej nic dobrego. - Widziałam w jego oczach, że najlepiej by uciekł od tej rozmowy. - Nie, skończymy tę rozmowę. Przyszedłem tutaj w innym celu. Chce ci powiedzieć, jak pozbyć się z tego świata poprzedniej Zguby Anubisa.
- Pozbyć? Ona chce nam pomóc, a ja ma ją odesłać?
- Kiedy była na waszym miejscu zrobiła, to samo co wy. Przywołała swoją poprzedniczkę, czyli pierwszą Zgubę Anubisa, które pomogła jej, ale z fatalnym skutkiem.
- Jakim? - spytałam czując się nieswojo.
- Później się dowiesz. Na razie trzymaj przy sobie busole. Ona wie, że ty ją chronisz, dlatego będzie chciała się ciebie pozbyć.
Schowałam twarz w dłoniach. Byłam wykończona tym wszystkim. Nie miałam na to siły. Poczułam jak jego silna dłoń tarmosi moje włosy. Wiedziałam, że chce mi pomóc, ale nie mógł, a ja nie mogłam polegać na nim. Wierzyłam, że kiedy odebrał mi pamięć działał w dobrych intencjach. Dzięki niemu jestem, kim jestem. Ale kim tak naprawdę jestem? Słyszałam jak drzwi od piwnicy się zamykają. Podniosłam głowę, a mój wzrok przykuło kilka probówek, które leżały na stole przede mną. Były zakurzone, ale i tak można było dostrzec w nich cień osoby, która stała za mną. Twarz ukryta w porcelanowej masce była spuszczona w dół, a dłonie trzymała nie cały centymetr od moich barków. Zerwałam się z krzesła, które upadło na podłogę i wybiegłam z piwnicy omal nie wywalając się na schodach. Wpadłam na drzwi całym ciężarem ciała i mijając zdziwioną Mare na holu wbiegłam na górę do swojego pokoju.
Dopadłam półki między moim, a Joy łóżkiem. Szarpnięciem otworzyłam szufladę na samym dole szukając busole, którą tam rzuciłam. Nie mogąc jej znaleźć zaczęłam wyrzucać rzeczy z szafek. Spanikowana, czując za plecami jej obecność, zwalałam wszystko, co wpadło mi w ręce. Książki latały na drugą stronę pokoju.
- Gdzie to jest!?
Bałam się. Nigdy w życiu się tak nie bałam. Sfrustrowana pociągnęłam do siebie komodę licząc że coś z niej wypadnie, ale zamiast tego runęła na ziemie uderzając w moje ramię. Przyłożyłam rękaw kurtki pod oko nie chcąc czuć na skórze swoich własnych łez. Odgarniając z twarzy włosy, które ciągle przyklejały się do moich mokrych policzków, wyszłam z pokoju i poszłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i ścisnęłam z całej siły blat zlewu, jakby miało mi to pomóc odgarnąć coś co teraz mnie dopadło. Nie wiedziałam, co to jest. Może mieszkanka strachu ze złością? ,,Najpierw zabije ciebie, a później Zgubę Anubisa" - szepnęła postać, która na ułamek sekundy pojawiła się w lustrze. Chwile zajęło mi wygrzebanie z kieszeni spodni telefonu, a jeszcze dłużej wyszukanie numeru telefonu do osoby, którą jaką jedyną chciałam teraz widzieć.

9 komentarzy:

  1. Jezu świetny rozdział!!! Masz prawdziwy talent! Xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny . Szkoda , że tak rzadko dodajesz , ale lepiej rzadko niż wcale :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział... Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny...

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział.♥
    Zostałaś/zostałeś nominowana/nominowany do LBA szczegóły na http://violetta-jej-historia.blogspot.com/2013/11/nominacje-do-lba.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacyjne ^^ Mogę się założyć,że zadzwoni do Eddiego :d
    Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kochakocham kocham kocham kocham kocham kocham m kocham kocham kocham kocham kocham kocham kochamkocham kkocham kocham kocham kocham kocham kocham ocham kkocham kocham kocham kocham kocham kocham ocham kocham kokocham kocham kocham kocham kocham kocham cham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham TO !!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy :).
      Jestem wdzięczna za tak wspaniałych czytelników ;*

      Usuń