sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 37

- To co chcesz obejrzeć? - spytałem Anny, zerkając na laptopa.
- Co chcesz Eddie - odpowiedziała cicho, nawet nie patrząc w moją stronę. Wzrok miała utkwiony w podłodze.
Westchnąłem  i dalej przeszukiwałem listę filmów w celu znalezienia czegoś interesującego. Dziewczyna zachowywała się dziwnie od wyjazdu Patrici z domu Anubisa. Unikała mojego wzorku i trzymała dystans, jednak mimo to, nadal do mnie przychodziła. Zerknąłem ponownie na małą szarą kropeczkę przy imieniu mojej byłej dziewczyny. Za każdym razem liczyłem, że zapali się ona i napisze coś. Cokolwiek. Były to jednak złudne nadzieje. Bez niej  było tak przerażająco pusto. Starałem się na wszystkie sposoby zająć sobie czas i myśli. Każde wspomnienia z nią związane były bolesne i poszerzały pustkę. Zacząłem nawet grać z Fabienem w szachy, aby tylko się czymś zająć. ,,To była jej decyzja" - pomyślałem ponownie. Ostatnio często, to sobie powtarzałem. Może była to kwestia poczucia winy, że nawet nie wiedziałem o jej wyjeździe? Wyszła i nie wróciła. Nawet nie zabrała swoich rzeczy, nie pożegnała się. Ze mną. Dopiero na drugi dzień przy śniadaniu Trudy powiadomiła nas o jej wyjeździe. Nie potrzebnie tylko czekałem na nią całą noc i martwiłem się.
- Cholera - mruknąłem, zdając sobie sprawę, że znowu o niej myślę.
- Co jest? - odezwała się w końcu Anna zerkając na mnie.
- Nie, nic - zapewniłem szybko.
- Myślisz o jej wyjeździe prawda? - Nie odpowiedziałem. - Nie uważasz, że to takie nagłe? Wiesz, wychodzi z domu i znika. Trochę jak porwanie, albo jakby coś się jej stało - mówiła niepewnie z wyczuwalną udręką w głosie.
Chciałem coś powiedzieć, ale musiałem przyznać, że trafiła idealnie. Na wszystkie sposoby chciałem odrzucić od siebie tę myśl. Przecież gdyby coś się jej stało, to kompletnie bym się załamał. Kochałem ją. Nadal i pomimo tego wszystkiego, co przeszliśmy. Nie miałem pojęcia jak można kochać i nie chcieć z kimś być. To głupie.
- Przepraszam Eddie - wyjąkała przez łzy Anna.
Spojrzałem na nią zaskoczony. Po jej bladych policzkach spływały pojedyncze łzy. Dziwiłem się, że w ogóle ona sama bierze pod uwagę taką możliwość. Nie ukrywajmy, Anna jej nie lubiła.
- Daj spokój. Pewnie miała mnie dojść i wyjechała - powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.
Przysunąłem się do dziewczyny i objąłem ją. Kiedy tylko to zrobiłem rozpłakała się jeszcze bardziej. Nie spodziewałem się, że akurat ona będzie, aż tak przeżywać jej odejście.



Czy możne nam brakować czegoś, co mieliśmy tak krótko? Zastanawiam się nad tym od dwóch miesięcy, od kiedy to się stało. Niby nic się nie zmieniło. Chodzę do szkoły, a później akademik. Nigdy nie lubiłem monotonności, która właśnie teraz mnie dopadła. Ludzie wokół denerwują mnie jeszcze bardziej niż zawsze. Uśmiechają się do siebie nawzajem, a w oczach mają wypisaną pogardę, fałszywość. Kroczyli za sobą, jak owce na rzeź. Ja nie chciałem za nimi ślepo podążać. Nie obchodziły mnie problemy tego świata.
- Co ty tu jeszcze robisz Sano? Jest już po dzwonku! - Głos dyrektora rozniósł się po korytarzu. Przełożył do drugiej ręki jakieś stos papierów i minął mnie wskazując palcem klasę. - No już, idź.
Nie czekając, czy aby na pewno pójdę, dyrektor minął mnie szybkim krokiem. Stałem przez chwile w miejscu patrząc na drzwi wejściowe, w których zniknął. Spojrzałem za okno. Ciepłe promienie słońca wpadały przez nieskazitelnie czyste szyby. Kiedy stanęło się na wprost można było zauważyć, że biały parapet jest lekko krzywy z prawej strony. Wiele razy waliłem w niego głową, kiedy ciepły głos budził mnie z drzemki.
- Co ja ci mówiłam o spaniu pod parapetem? Czy ty nie masz łóżka? - wybudził mnie wesoły głos. Słyszałem, jak ciężkie krople deszczu uderzają o szybę i jej lekkie kroki. 
- Nie, nie mam, Patrico. Jakiś ociężały hokeista na nim śpi - mruknąłem do dziewczyny, która kucnęła obok mnie.  
- Trafili ci się naprawdę paskudni współlokatorzy. Nie zmienia to jednak faktu, że nie możesz spać pod parapetem i unikać co tydzień lekcji z Korkiem. 
- Oj daj spokój. Nie dość, że koleś ma dziwne nazwisko, to jeszcze uczy chemii. Nie cierpię jej.
-  Przesadzasz, to miły gość. - Westchnęła i wstała wyciągając w moim kierunku dłoń. - Chodź na lekcje. Sweet zaraz będzie szedł i znowu będzie się sapał, że nie jesteś na lekcji. 
- Gdyby była pogoda, to poszlibyśmy na spacer - powiedziałem zrezygnowany. Miałem już po dziurki w nosie tej ponurej pogody. - Nie chce mi się tutaj siedzieć i patrzeć na tych ludzi.
- Po prostu jesteś aspołeczny - wytknęła mi, unosząc lekko kąciki ust. 
- A ty to co?
- Nie ważne. - Zsunęła torbę z ramienia i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na przeciwko mnie pod parapetem. - Jak podoba ci się szkoła?
- Jedynym plusem jest duża przestrzeń. Mam gdzie biegać. 
- No tak i wałęsać się jak pedofil po lasie w nocy - zaśmiała się cicho. 
- A co ty robiłaś w lesie? - spytałem, unosząc jedną brew do góry. - Też jesteś pedofilem.
- Ja? - zdziwiła się i obrzuciła oburzonym spojrzeniem. - Szukałam jednorożców - powiedziała i wytknęła mi język, jak małe dziecko. - Willow uważa, że jak dziewica pójdzie w nocy do lasu i położy się na trawie w świetle księżyca, to jednorożec przyjdzie do niej poleżeć na kolana...
Przestała mówić widząc moje spojrzenie. Nie byłem pewien, czy mam puknąć ją w głowę, czy przestać się hamować i wybuchnąć śmiechem. Patt spojrzała na mnie pytająco, choć raczej doskonale wiedziała o co mi chodzi. 
- Willow, to ta w czarnych włosach? - spytałem. Czasami bywałem w Anubisie, ale rozmawiałem tylko z nią i moim bratem. 
- Nie,nie - zaprzeczyła szybko. - To Mara, ona nie wierzy w jednorożce. 
- Jedyna mądra - mruknąłem. 
- Ej słyszałam to! 
- Miałaś słyszeć. 
- Cham - stwierdziła odwracając teatralnie głowę  w bok omal nie waląc w ścianę. Trwała przez chwile w takiej pozycji. 
- I jak ci się ogląda ścianę? - spytałem. 
- Bardzo dobrze. Jest taka prosta i ...
W tym samym momencie spojrzeliśmy na korytarz. Kroki dyrektora niosły się po całym korytarzu. Tylko jego buty wydawały taki śmieszny dźwięk, kiedy chodził. Podniosłem się szybko, chwytając w rękę torbę i waląc się głową w parapet od spodu. Jęknąłem cicho i spiorunowałem wzrokiem Patricie, która nie próbowała ukryć śmiechu i wytarmosiła mi włosy. 
- Śmieszny z ciebie pedofil - ledwo powiedziała nie przestając się śmiać. 
Złapałem ją za nadgarstek i wybiegliśmy ze szkoły nim dyrektor zdążył wyjść zza zakrętu. 

Przyłożyłem dłoń do głowy i jakaś mała część mnie chciała poczuć jej drobne palce na swoich włosach. Nie mogłem zrozumieć tej potrzeby, a już na pewno nie chciałam jej odczuwać.
- Sano! Miałeś iść na lekcję - wrzasnął dyrektor wchodząc z powrotem do szkoły, a raczej wbiegając i wyrywając mnie z rozmyślań. Miałem ochotę mu za to podziękować. - Już mi do klasy, bo wyszorujesz wszystkie podłogi w szkole szczoteczką do zębów.
- Ludzie, jaki pan jest irytujący - mruknąłem przez co zostałem obdarowany piorunującym spojrzeniem, której bardziej mnie śmieszyło. - Idę już, idę.
Zniknąłem za najbliższym zakrętem i stanąłem opierając się o ścianę. Nie miałem najmniejszego zamiaru iść na lekcje tej głupiej chemii. Nie daleko mnie znajdował się gabinet Sweeta. Dyrektorek wszedł tam i równie szybko wyszedł trzymając przy uchu telefon, którego najwidoczniej zapomniał. Nagle tupnął nogą, przeklął i zatrzymał się w połowie korytarza do wyjścia. Wychyliłem się zza ściany, aby sprawdzić co się stało.
- Nie rozumiem w czym widzisz problem, Victorze - mówił z irytacją do słuchawki. - Williamson nie żyje, więc nie odzyska wspomnień. Nikt się już nie dowie prawdy. - Zamilkł na chwile wsłuchując się zapewne w słowa rozmówcy. - Posłuchaj, wiem że ci na niej zależało, ale nie mogłeś nic zrobić. Jej śmierć nie jest ani dobra ani zła. Jeżeli chcesz, to możesz zwalić to na przeznaczenie. Zresztą gdziekolwiek teraz przebywa, to jest jej na pewno lepiej niż tutaj. - Znowu zamilkł na chwile i westchnął ciężko. - Możesz to...
Drzwi wejściowe do szkoły zamknęły się za nim z trzaskiem, a jego głos zniknął po drugiej stronie. Na korytarzu zapanowała wręcz irytująca cisza. Oparłem głowę o ścianę próbując wszystko sobie poukładać. Jeżeli Victor naprawdę nie chciał jej śmierci, to może wiedziałby kto jej chciał i powiedział mi. ,,Więc teraz do pana Rodenmara w odwiedziny" - powiedziałem do siebie i ruszyłem do wyjścia. Miałem nadzieję, że gospodyni domu Anubisa wiedziała gdzie mogę go zastać. Gdzieś w połowie drogi do Anubisa zauważyłem idącą parę. Anna co kilka sekund spoglądała niepewnie na blondyna. Eddie zdawał się tego nie zauważać. Po wyjeździe Williamson chodził zawsze wesoły, jakby chciał każdemu udowodnić, że nie obchodzi go jej wyjazd. Ostatnio jednak coraz częściej można było zobaczyć go samego. Byłem ciekaw, kiedy pęknie i przyzna się przed samym sobą, że za nią tęskni. Chyba każdy to widział, ale on uparcie twierdził inaczej. Zresztą to nie moja sprawa. W ogóle, czy w tej szkole nikt nie chodzi na lekcje Korka?
- Miller, wiesz gdzie mogę znaleźć waszego dozorce? - spytałem, kiedy przechodzili obok.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział zatrzymując się. - Może Trudy będzie wiedziała.
- Pewnie tak. Pójdę do niej.
Chłopak przytaknął głową i poszedł dalej. Nie przepadałem za nim już wcześniej, a teraz moja niechęć się pogłębiła. Miał przy sobie świetną dziewczynę, a wybrał jakąś małą, czarną wiedźmę. Trudno było mi się w to nie mieszać. Najchętniej wszystko bym mu wygarnął.

- Ja rozumiem, że ten cały Eddie nie jest tak piękny jak ja, ale nie musisz się z tego powodu tak w niego wpatrywać. - powiedziałem i przysiadłem się do siedzącej na przerwie w auli Williamson. Uśmiechnąłem się, a po chwili na jest zamyślonej twarzy również pojawił się lekki uśmiech. Nie koniecznie szło jej maskowanie smutku. - Co jest? Zabić debila? - spytałem zerkając znacząco na blondyna. 
- Nie ma co zawracać sobie nim głowy - mruknęła bardziej do siebie. - Eh jestem beznadziejna. Jak tak dalej pójdzie, to nigdy już nie będę miała chłopaka. - Zaśmiała się, choć nadal nie spuszczała wzroku z Eddiego, który podpierał z Anną ścianę. Co jakiś czas on również zerkał w stronę szatynki, ale ona wtedy szybko odwracała wzrok. 
- Co za dziecinada - skomentowałem, kiedy znowu raptownie odwróciła wzrok w moją stronę.
- Nie drąż tematu - powiedziała szybko, przeczesując drobnymi palcami włosy. 
- Posłuchaj, to nie tak, że żaden chłopak cie nie chce. Po prostu jesteś wyjątkowa. Za wyjątkowa dla tych zwykłych ludzi. Dlatego musisz poczekać na kogoś kto będzie równie wyjątkowy jak ty. 
Na jej ślicznej twarzy pojawił się uśmiech skierowany wyłącznie do mnie. Nie umknęły mojej uwadze również lekkie rumieńce na policzkach. To było takie nie w jej stylu, że aż sam nie mogłem powstrzymać uśmiechu. 
- Dziękuje Sano - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Miała ciepłe i miękkie usta, których nie da się zapomnieć. 

Miałem ochotę walnąć głową w ścianę, ale na swoje szczęście żadnej tutaj nie było. No chyba, że w drzewo. Dziwnie by to jednak wyglądało. Nie chciałem o niej myśleć, a ciągle krążyła mi po głowie. Dla mnie nie była osobą wyjątkową. Ona po prostu była i już. Od mojego pierwszego przyjazdu tutaj, a teraz kiedy znikła było jakoś pusto. Może mimowolnie, bez mojej zgody stała się moją przyjaciółką? I może właśnie myślenie o niej poprowadziło mnie prosto do krypty. Jakbym wiedział, co mam robić wszedłem do środa całkowicie pewny swojej decyzji. Nie obchodziło mnie, że to nie ją powinienem chronić. W środku było o wiele chłodniej niż na zewnątrz, a ostre promienie słońca nie męczyły bezlitośnie oczu. Usiadłem na podłodze opierając się plecami o zakurzoną ścianę. Wyczekująco wpatrywałem się przed siebie. Nie mogłem powstrzymać nikłego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.
- Jesteś tego pewien? - odezwał się męski głos po kilkunastu minutach.
- Tak - odpowiedziałem krótko, ale po chwili dodałem. - Proszę, pozwól mi chociaż spróbować zawalczyć o jej duszę. Ty już miałeś swoją szansę, więc teraz moja kolej, jako kolejnego strażnika Zguby Anubisa.
- Tam jest inaczej....
- I tak nie pasuje do tego świata.
Ciemna postać wpadła na mnie, jak dzikie zwierze na ofiarę. Poczułem jak zapadam się w podłogę, a później w mokrą ziemie. Tlen przestał docierać do płuc, ale nie dusiłem się. Wszystko wokół mnie wirowało, a ja zapadałem się z ogromną szybkością w dół. Jakbym chciał dokopać się do samego jądra ziemi. Był to niekończący się wir.

14 komentarzy:

  1. super że wreszcie dodałaś<3
    czekam na kolejny<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakochałam się w tym opowiadaniu *,*
    Piszesz po prostu genialnie.
    Paranormalne zjawiska xd Uwielbiam ;d
    Myślałam,że z kończyłaś już pisać a tu wchodzę i pabam :3
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział:) serio 7 miechów?! Wow szybko minęły xx

    OdpowiedzUsuń
  4. No nareszcie kochana... Już się bałam, że przestałaś...
    Daj szybko następny i przywróć Patty...
    SUPER

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby nie fakt że ( jak sądzi wiele osób ) nie mam uczuć, to czytając tę część, pewnie bym sie rozpłakała...
    Byłam przekonana, ze już skonczy/aś to arcydzieło a tu PUFFF... i jest kolejna część.
    Skoro mówisz, że jeszcze troche tu zgłosisz, to Ja z niecierpliwością czekam na next'a ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja na naprawdę wystraszyłam się, że to już koniec. Ale na szczęście nie :)świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja popieram twoją decyzję < nie odchodź nigdy > , piszesz genialnie no i co więcej napisać , na pewno bałam się bo dwa tygodnie nie dodawałaś nowej części . Szczerze cieszę się , że Sano zaczął działać w sprawie Patrici . Jestem strasznie ciekawa wątku Jeroma i Patrici , ale również jak postąpi Anna z czynem na sumieniu . #niecierpliwa

    OdpowiedzUsuń
  8. Droga, kochana, cudowna Iluzjonistko. Powracam na świat bloggera choć w sumie to sama nie wiem, czy będę prowadzić jeszcze te blogi xD Trochę czasu zajeło mi nadranianie tych wszystkich blogów. Wiesz, miesiąc bez internetu. Ale wszystko ogarnięte już chyba.
    Wiem, że ty wiesz, co ja powiem. Że ten rozdział jest cudowny, jak zawsze. Nigdy nie umiem napisać tych moich uczuć co to opowiadań. Bo mi tak ciężko. Naprawdę nie wiem jak ty to robisz, że tak genialnie wszystko opisujesz. Zazdroszczę i mam nadzieję, że kiedyś mnie nauczysz ;D
    Eddie, Eddie, Eddie... Ty cholernie przystojny idioto.
    Ciekawe czy dowie się, że to jego kochana dziewczyna zabiła Patricię.
    A Sano uratuje Patricię? Wskrzesi ją? Żżyli się z sobą, co nie? Ale jeszcze tego będzie brakować, żeby byli razem. Eddie był głupi że znalazł sobie inną dziewczynę. Zaraz... A czy ro nie Fabian jemu ją "znalazł'' ?
    A tak wygyly to gdzie Sano ''przeniósł się'' na końcu opowiadania?
    Gdybyś ty wiedziała, jak mi brakowało twoich opowiadań... Czasami włączałam sobie internet w telefonie ( zżerało mi kurna 5 złotych za kilka minut, chyba 3 ) żeby zobaczyć, czy przypadkiem nie dodałaś rozdziału. Ja genialna 1 KB internetu w 4 pierwsze dni wykorzystałam. Ale czy to moja wina, że było tam tak nudno? Te monotone życie mnie dobijało. Ogarnij. Wstawałam, poranne ćwiczenia, śniadanie, grupa, indywidulane ćwiczenia, szkoła od 11 do 17:30, kolacja, prysznic, gadanie i nawet się nie obejrzałam a cisza nocna była. I tak codziennie. Masakra -.-'
    A teraz? Umieram sobie siedząc na kiblu w łazience ( ma mama ma urodziny i goście są, a tu jest najcieszej i można w spokoju czytać blogi. No. ). Poczekam sobie 7 lat na operację i będzie dobrze ;) Witamy w Polsce. W sumie to ja mam już dość. Bardzo dość. Co to by było, gdybym podzieliła los z Patricią?
    Rany ale tęskniłam za bloggerem. Lol ^_^
    Ej, dobra ja kończę, bo ktoś dobija się do łazienki, hah xD.
    Miłych Andrzejek !! <3
    Kocham Cię, droga Iluzjonistko. Dawaj szybciej kolejne opowiadanie. Dla mnie. Proszę <333

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo długo czekałam na ten rozdział i się doczekałam.
    Rozdział świetny. :)
    Czekam na next, który mam nadzieję pojawi się wkrótce. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. KOCHAM TWOJE OPOWIADANIA , NIE PRZESTAWAJ NIGDY PISAĆ<3 I NAPISZ KSIĄŻKĘ , A MASZ ZAGWARANTOWANE , ŻE JĄ KUPIĘ !! ;** POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  11. No cześć. Tu znowu ten natrętny Chochliczek.
    Wiem, że minęło dopiero 8 dni od poprzedniego rozdziału, ale ja bardzo, bardzo bym chciała przeczytać twoje arcydzieło <3 .
    Poza tym, cóż wylądowałam w szpitalu ( uhu) i strasznie mi się tu nudzi -.-'
    W takich oto miejscach odechciewa mi się wszystkiego. Znów jadę do sanatorium! Na dwa miesiące :'( Nie wiem jeszcze dokładnie kiedy.
    I w ten oto sposób chyba rzucam bloggera.
    Ejjj, ja serio czekam na ten rozdział <3
    KC MOCNO.
    Zazdroszczę twojej przyjaciółce. Mieć ciebie to prawdziwy skarb <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamęczą Cie z tym sanatorium. Ale jestem pewna, że dasz radę w końcu nie możesz się tak łatwo poddać kochana ;*.
      Rozumiem, że nie za bardzo masz teraz ochotę i możliwości na pisanie na bloggerze, ale i tak będę czekała na rozdział. Tak w razie gdyby wróciła wena :).
      Za brak rozdziału przepraszam, ale moja wena siedzi z Twoją ciągle w barze i nawet ochrona nie może jej wyrzucić ;p. Ale dla Ciebie jakoś ją ogarnę i postaram się jak najszybciej coś dodać.
      Heh raczej wątpię żeby moja przyjaciółka tak to widziała. Cud, że jeszcze ze mną wytrzymuje ;p.
      I uśmiechnij się dziewczyno! To podstawa <3

      Usuń
  12. przy zmienianiu szablonu pominęłaś pytania do postaci . Czy wrócą ?

    OdpowiedzUsuń